Amondo, niemiecka sieć mobilnych doradców ds. podróży, zyskała w ostatnich sześciu miesiącach 287 nowych członków. Częściowo było to spowodowane przejęciem w maju firmy Travelnet należącej do GFR – byłej spółki córki Thomasa Cooka. Powiększenie liczby sprzedawców to także wynik wprowadzenia elastycznego modelu przyjmowania nowych członków, dzięki czemu agentom stacjonarnym łatwiej jest przejść na pracę mobilną. – W związku z rozwojem sieci musieliśmy zatrudnić dodatkowe osoby, co nie jest częstą praktyką w czasach kryzysu – mówi prezes Amondo Achim Steinebach, cytowany przez niemiecki portal branży turystycznej Travel Talk. Dziś zespół liczy 17 osób pracujących na pełny etat lub na jego część, a sieć sprzedawców to prawie tysiąc osób.

ZOBACZ TEŻ: Mobilni agenci ze znakiem jakości

Prezes Amondo liczy, że doradców będzie w kolejnych tygodniach przybywać. Teraz wielu agentów korzysta jeszcze ze wsparcia niemieckiego rządu, obejmującego przejęcie części kosztów stałych. Kiedy dotacje się skończą, praca mobilna zyska na popularności, bo biura muszą mocno ograniczyć swoje wydatki, by utrzymać zatrudnienie i same firmy.

Elastyczny model współpracy zakłada, że agenci mogą podjąć pracę w systemie mobilnym tylko na czas przejściowy, by przetrwać. Kto po wygaśnięciu pandemii będzie chciał powrócić do poprzedniego modelu działania, będzie to mógł zrobić w szybki i prosty sposób. – Wszyscy musimy wspólnie walczyć o to, by stacjonarna sieć sprzedaży nie zniknęła z centrów miast. Dla mnie salony agencyjne są często jedynym barwnym punktem – konkluduje Steinebach.

ZOBACZ TAKŻE: Niemcy wesprą mobilnych agentów z Polski