Turystyczne portale tracą, bo klienci wracają do agentów

Jeśli ktoś w ogóle jeszcze wyjeżdża, dla pewności idzie do agenta stacjonarnego, by mu doradził – mówi prezes Kayaka Tore Pein Jensen.

Publikacja: 19.10.2020 07:34

Turystyczne portale tracą, bo klienci wracają do agentów

Foto: Fot. Adobe Stock

Prezes porównywarki cenowej z usług turystycznych Kayak, Tore Pein Jensen, określa sytuację w swojej firmie jako katastrofalną. Jego zdaniem najwcześniej w 2023 roku poziom rezerwacji wróci do tego sprzed wybuchu pandemii koronawirusa. – Jeśli ktoś w ogóle jeszcze wyjeżdża, dla pewności idzie do agenta stacjonarnego, by mu doradził – mówi w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Handelsblatt”.

Tymczasem jeszcze niedawno to właśnie portale odbierały klientów tradycyjnym biurom agencyjnym. Rozwijały się w szybkim tempie również dzięki przejęciom – na przykład Kayak kupił już dziesięć lat temu niemieckiego konkurenta Swoodoo, a w 2017 roku duńskie Momondo. Skorzystała na tym również jego spółka matka, Booking (wcześniej Priceline), która w 2019 roku z każdych 100 dolarów obrotu miała 32 dolary zysku. Inne serwisy rezerwacyjne, jak Tripadvisor czy Edream Odigeo, mogły pochwalić się rentownością w wysokości odpowiednio 8 i 7 procent. Dla porównania w TUI z każdego euro w kasie zostawały 3 centy.

CZYTAJ TEŻ: Rząd Francji stworzy narodowy portal rezerwacyjny

W zeszłym roku skumulowane obroty portali turystycznych wyniosły 753 miliardy dolarów, a eksperci z firmy badawczej E-Marketer szacowali, że do 2022 roku kwota ta dojdzie do 931 miliardów dolarów. W ciągu dwóch ostatnich lat (2018-2019) udział rezerwacji zakładanych przez internet w Niemczech wzrósł z 39 do 42 procent. Koronawirus przyniósł załamanie – na przykład Grupa Holidaycheck straciła w pierwszej połowie roku 98,9 procent obrotów, a w pierwszym kwartale przychody były ujemne, co wynikało ze zwrotów wpłat klientów. Z kolei Booking ogłosił, że w drugim kwartale roku obroty były mniejsze o 83,7 procent.

Wszystko wskazuje na to, że wzrost udziałów w rynku portali kosztem biur stacjonarnych zatrzymał się. Jak mówi prezes stowarzyszenia VUSR reprezentującego 4 tysiące agentów turystycznych, Marija Linnhof, koronawirus sprawił, że klienci zaczęli częściej korzystać z porad agentów. Na razie biura stacjonarne jeszcze nie odzyskały dawnej pozycji, ale jest to związane także z brakiem popytu na rejsy wycieczkowe, które dobrze sprzedają się w tych biurach. Długo utrzymujący się zakaz ich organizowania, a potem bardzo skąpa oferta są dla nich większym problemem niż dla portali.

Z cotygodniowej analizy firmy technologicznej TrevoTrend wynika jednak, że w drugim tygodniu października spadki w liczbie rezerwacji są niemal takie same w biurach internetowych i stacjonarnych i wynoszą odpowiednio 83 i 84 procent, licząc rok do roku. Niemieccy agenci stacjonarni są mimo wszystko w nieco lepszej sytuacji niż portale, bo wsparcie pomostowe, które wynosi maksymalnie 50 tysięcy euro dla małych firm, może okazać się wystarczające na bieżącą działalność.

ZOBACZ TAKŻE: Niemieccy agenci przechodzą z pracy stacjonarnej na mobilną

Linnhof uważa, że 95 procent miejsc pracy związanych ze sprzedażą uda się utrzymać do czerwca przyszłego roku. – Jeśli sprzedażowa flauta utrzyma się na początku przyszłego roku, choćby z powodu sugestii ministra zdrowia Jensa, by zrezygnować z wyjazdów zagranicznych, rząd będzie musiał przygotować kolejny pakiet pomocowy – dodaje Linnhof.

Sytuacja zarówno w stacjonarnych, jak i internetowych biurach agencyjnych zależy od popytu na usługi turystyczne i wielkości programów touroperatorów. Tymczasem z danych firmy analitycznej Travel Data+Analytics wynika, że do końca sierpnia niemieccy touroperatorzy stracili 74 procent obrotów rok do roku. Sprzedaż na zimę 2020/21 również nie napawa optymizmem, bo spadła o 59 procent rok do roku.

Prezes porównywarki cenowej z usług turystycznych Kayak, Tore Pein Jensen, określa sytuację w swojej firmie jako katastrofalną. Jego zdaniem najwcześniej w 2023 roku poziom rezerwacji wróci do tego sprzed wybuchu pandemii koronawirusa. – Jeśli ktoś w ogóle jeszcze wyjeżdża, dla pewności idzie do agenta stacjonarnego, by mu doradził – mówi w rozmowie z niemieckim dziennikiem „Handelsblatt”.

Tymczasem jeszcze niedawno to właśnie portale odbierały klientów tradycyjnym biurom agencyjnym. Rozwijały się w szybkim tempie również dzięki przejęciom – na przykład Kayak kupił już dziesięć lat temu niemieckiego konkurenta Swoodoo, a w 2017 roku duńskie Momondo. Skorzystała na tym również jego spółka matka, Booking (wcześniej Priceline), która w 2019 roku z każdych 100 dolarów obrotu miała 32 dolary zysku. Inne serwisy rezerwacyjne, jak Tripadvisor czy Edream Odigeo, mogły pochwalić się rentownością w wysokości odpowiednio 8 i 7 procent. Dla porównania w TUI z każdego euro w kasie zostawały 3 centy.

Biura Podróży
Jedno z największych europejskich biur podróży sprzedane za 1 euro
Biura Podróży
Mistrzyni olimpijska ambasadorką turystyki aktwnej w Itace
Biura Podróży
Rekordowa sprzedaż eSky. „Zawdzięczamy ją pakietom dynamicznym”
Biura Podróży
Z Eximem na Tahiti i Bora Bora – nowość w ofercie touroperatora
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Biura Podróży
Spór Itaki z Wakacje.pl: Kiedy integracja systemów rezerwacyjnych?