Mykonos i Santorini należą do najdroższych greckich wysp. Mykonos to ulubiona wyspa hollywoodzkich gwiazd, celebrytów i bogatych biznesmenów. Ci, którzy żyją się tam z turystyki zarabiają spore pieniądze, dla pozostałych wysokie ceny na wyspie to ogromny problem. Drożyzna jest taka, że wysyłani tam z kontynentalnej Grecji strażacy twierdzą, że nie mogą się utrzymać z państwowej pensji.

Problem zaostrzył się po sprywatyzowaniu regionalnych lotnisk. Niemiecka firma Fraport, która przejęła czternaście greckich lotnisk regionalnych (czytaj: „Greckie lotniska w niemieckich rękach”), w tym te na Mykonos i Santorini, zażądała w umowie specjalnych gwarancji. Dotyczy to także strażaków, którzy z tego powodu zostali skierowani na wyspy.

Ich pensje nie wystarczają jednak na wynajęcie tam pokoju i wyżywienie, bo ceny są dwu-, trzykrotnie wyższe niż w Atenach. Pierwszych siedemdziesięciu strażaków, skierowanych tam do pracy, śpi na razie w biurach i w samochodach na dmuchanych materacach i krzesłach.

Zapowiadają, że zrezygnują z pracy, jeśli rząd nie znajdzie jakiegoś rozwiązania. Problem dotyczy też innych pracowników państwowych, którzy wysyłani są na wyspy: policjantów, lekarzy czy nauczycieli.