To bardzo bolesna decyzja dla przewoźników tak europejskich, jak i amerykańskich. Rejsy nad Atlantykiem są bardzo dochodowe.

CZYTAJ TEŻ: Donald Trump wprowadza zakaz wjazdu z Europy do USA

— Obserwujemy sytuację i dostosowujemy naszą siatkę połączeń do decyzji władz amerykańskich o wstrzymaniu ruchu między Europą a USA. Nasze zespoły obecnie pracują nad rozwiązaniami dopasowanymi do nowych regulacji i naszych możliwości przewozowych. Naszym priorytetem są pasażerowie i pracownicy LOT-u. Będziemy na bieżąco informować o decyzjach — mówi enigmatycznie rzecznik LOT Michał Czernicki.

Tymczasem, jak twierdzą lekarze podróże lotnicze wcale nie przyczyniają się do rozszerzania epidemii koronawirusa tak, jak zgromadzenie ludzi na ziemi. Na razie, zdecydowanie odradzają wyłącznie podróże do Chin, Włoch, Korei Południowej i Iranu.

Nie odnotowano zarażeń na pokładach samolotów ani na lotniskach. To jest ważne, bo wiele osób kojarzy lotnisko i samolot z miejscem, w którym właśnie można się zarazić – to jest fałszywy obraz, dlatego że powietrze w samolocie podlega mechanicznej obróbce, jest filtrowane, jest wymuszony obieg, a więc to nie jest takie proste. Mamy zresztą na to dowody z przeszłości, na przykład chory na gruźlicę leciał samolotem kilka godzin i nikogo nie zaraził – mówił w RMF FM dr Paweł Grzesiowski, najbardziej znany w Polsce ekspert ds. chorób zakaźnych.

Oczywiście nie ma gwarancji, że na pokład samolotu nie wejdzie osoba zakażona, u której choroba zostanie wykryta dopiero po wylądowaniu. Tak było 7 marca w wypadku rejsu Lufthansy z Frankfurtu do Toronto – po wylądowaniu w Kanadzie okazało się, że na pokładzie był chory. Przewoźnik i władze kanadyjskie natychmiast wezwały pasażerów, aby udali się na kwarantannę we własnych domach. Na razie nie wykryto wśród nich ani jednego przypadku Covid-19.

Zresztą samoloty i lotniska są miejscami pod szczególnym nadzorem. W portach są dozowniki z płynami odkażającymi, dezynfekowane są wszystkie ekrany dotykowe i całe wyposażenie z jakim mają styczność pasażerowie, w tym poręcze, przyciski w windach, blaty przy rejestracji pasażerów i stanowiska do samodzielnej odprawy paszportowej. Odkażane są również autobusy dowożące pasażerów. Nie mówiąc już o tym, że pasażerowie rejsów z terenów mocno skażonych są badani i otrzymują po przylocie karty lokalizacyjne.

Jednocześnie linie lotnicze robią wszystko, by ograniczyć kontakty człowiek-człowiek i zachęcają do rejestrowania się online, a nie przy stanowiskach check-in i korzystanie z możliwości samodzielnego nadania bagażu. Dobrym rozwiązaniem jest też noszenie własnego pojemnika z płynem odkażającym. Trzeba jednak pamiętać, że nadal ze względów bezpieczeństwa obowiązuje pojemność 100 mililitrów, większe opakowania będą zarekwirowane przy prześwietlaniu bagażu podręcznego. W takiej sytuacji dobrze sprawdzają się chusteczki nasączone płynem, które takim ograniczeniom nie podlegają.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Pasażerowie wolą kanapki pakowane hermetycznie

Nie należy jednak oczekiwać, że lotniska poluzują kontrolę bezpieczeństwa. Lotnisko w Monachium ma już dwie linie do kontrolowania bezpieczeństwa, w których nie wymaga się wyjmowania z bagażu podręcznego laptopów i kosmetyczek z płynami. Z kolei w USA pasażerowie mają teraz prawo do poproszenia kontrolerów o zmianę rękawiczek gumowych, zanim przeprowadzą kontrolę osobistą bądź będą dotykać przedmiotów znajdujących się w bagażu podręcznym.

A już nikt nie powinien się dziwić, jeśli wsiądzie do samolotu i zobaczy, że personel pokładowy pracuje w rękawiczkach. Singapore Airlines wprowadziły dla pracowników pokładowych obowiązek noszenia maseczek ochronnych. Same samoloty są w tej chwili dokładniej sprzątane i odkażane, niż było to przed epidemią wirusa.