Perspektywy dla światowego transportu i turystyki są naprawdę przygnębiające. Światowa Rada Podróży i Turystyki prognozuje zmniejszenie się światowego rynku o jedną czwartą. Pracę może w tej sytuacji stracić nawet 12,5 miliona z 50 milionów ludzi w niej zatrudnionych. Branża turystyczna i lotnicza łącznie dają światu 10 procent PKB.

CZYTAJ TEŻ: Znamy ceny LOT-u Do Domu

— Żeby przetrwać koronawirusa nie mamy innego wyjścia, jak ograniczyć zatrudnienie. Być może ten kryzys potrwa krótko, ale może okazać się, że zostanie na dłużej. Rozmawiamy już ze związkami zawodowymi — mówi prezes British Airways Alex Cruz.

Carsten Spohr, prezes Grupy Lufthansa usiłuje jeszcze uzyskać pomoc państwa. I rząd w Berlinie mu takie wsparcie obiecał. — Zawieszenie kar za niewykorzystane sloty (działki czasowe startu i lądowań) to o wiele za mało. Chociaż jest to krok w dobrym kierunku — mówi Spohr. Lufthansa wykreśliła ze swojego rozkładu tylko w marcu 7,1 tysiąca lotów.

Podobnie na pomoc państwa może liczyć Air France. Rozmowy ze związkowcami zaczął już prezes tej firmy Ben Smith, który ostrzega, że obecny kryzys dla branży jest znacznie bardziej dotkliwy, niż kryzys finansowy z 2008 roku, epidemia SARS i zamachy terrorystyczne we wrześniu 2011 w Nowym Jorku, kiedy to samolotów użyto jako broni.

Alexandre de Juniac, dyrektor generalny Międzynarodowego Stowarzyszenia Przewoźników Powietrznych, też nie ma dobrych wiadomości. — Bankructwa w ciągu najbliższych dwóch, trzech miesięcy są nieuniknione. Wszystko zależy od tego jak dotkliwy będzie ten kryzys i jak długo potrwa. Jeśli straty będą tak duże, jak w tej chwili, to wiele linii znajdzie się w poważnych kłopotach — mówił.

Prezes Norwegiana Jakob Schram już nie ukrywa, że jedynie pomoc rządu może go uratować przed losem brytyjskiej linii  Flybez, która ogłosiła kilka dni temu bankructwo. Norweska linia jest potężnie zadłużona, bo w ten sposób finansowała swój rozwój w ostatnich latach. A jaki los czeka Alitalię, która na państwowej kroplówce nie jest w stanie ani na dobre usiąść, ani na stałe się podnieść?

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Linie lotnicze: Latamy na pusto

W trudnej sytuacji znalazł się też węgierski niskokosztowy Wizz Air, który w minionym roku miał przewagę nad konkurencją, bo sukcesywnie wymieniał flotę na większą, w czasie, kiedy jego rywale cierpieli z powodu kryzysu wywołanego uziemieniem boeingów B737 MAX. Teraz Wizz Air został z dużą flotą i zamkniętym rynkiem włoskim, polskim i izraelskim.

Linie lotnicze domagają się oprócz już uzyskanego zwolnienia od kar za niewykorzystane sloty także zniesienia opłat przelotowych i najróżniejszych podatków, jakimi obciążone jest lotnictwo. Nie chcą też płacić za parkowanie na lotniskach, tyle że lotniska też są w kryzysie. Port we Frankfurcie podał, że ruch w marcu spadł o 45 procent w porównaniu z rokiem poprzednim.

Ważny jest także zdrowy rozsądek. W „Rzeczpospolitej” otworzyliśmy dostęp do treści dotyczących koronawirusa. Czytaj więcej www.rp.pl/koronawirus