Lato 2017 – wakacje od Białorusi do Dominikany

Plaże Dominikany, równiny Mazowsza, podziemia Śląska, radioaktywne pustkowia Czernobyla, węgierskie uzdrowiska, a na dodatek niewykorzystana turystycznie Wisła – targi Lato 2017 oferują wiele pomysłów na turystyczne wyprawy

Publikacja: 22.04.2017 23:17

Lato 2017 – wakacje od Białorusi do Dominikany

Foto: Filip Frydrykiewicz

Niewielkie stoiska z jednym standem, podnajęte lady i miejsca użyczone przez większe organizacje i stowarzyszenia, okazałe stanowiska regionów, a nawet całą żaglówkę z takielunkiem można zobaczyć na warszawskich targach turystyki i wypoczynku Lato 2017. W hali obok trwają równolegle targi Regionalia, na których królują wytwórcy produktów regionalnych: wędlin, serów, miodów, przypraw, ziół, konfitur, nalewek, piw, win, a nawet samogonów.

Regionalia pachną, a Lato szumi – rozmowami, dyskusjami, powitaniami, pożegnaniami, negocjacjami, sondowaniem gruntu „uda się zdobyć zniżkę, czy nawet nie warto próbować?” a także branżowymi nowinkami i ploteczkami, zachwalaniem własnego interesu, narzekaniem na koniunkturę, przepisy itp. Słowem, to miejsce, w którym każdy może się szybko wiele dowiedzieć nie tylko o krajowej turystyce.

Na Zalewie i nad Wisłą

Spośród 267 wystawców, o których przybyciu informują organizatorzy imprezy, w oczy już od wejścia rzuca się stoisko Grupy Sztorm, organizatora rejsów, półkolonii i warsztatów żeglarskich. Działająca nad Zalewem Zegrzyńskim i na Mazurach firma obsługuje rocznie ponad 1,5 tysiąca klientów, w większości dzieci, korzystających z podwarszawskich półkolonii. – Dotychczas bywaliśmy w tej hali tylko na targach Wiatr i Woda. Teraz jesteśmy i tu, żeby zobaczyć, czy to impreza dla nas – mówi Marek Waszczuk, właściciel Grupy Sztorm. Jak opisuje, czuć różnicę, bo Lato nie skupia tylko ludzi zainteresowanych spędzaniem wolnego czasu na wodzie. – Rodzice często mają wątpliwości, czy to, co robimy jest bezpieczne. Dlatego tłumaczymy im, że dzieci przez cały czas noszą kapoki, a nasza firma jest też organizatorem akcji „Bezpieczna woda” – uczymy w szkołach, jak zachowywać się podczas wypoczynku nad wodą – tłumaczy.

Opisuje, że na targach chce przede wszystkim porozmawiać z potencjalnymi klientami, rozdać trochę ulotek. – Jeśli nawiążemy choć ze sto owocnych kontaktów, to wyjdziemy na swoje – kalkuluje.

Region partnerski targów, Mazowsze, otworzyło tą imprezą turystyczny sezon letni. – Promujemy tu naszą nową aplikację mobilną PlayMazovia, mamy też dwa nowe przewodniki, jeden o Wiśle, bo trwa rok poświęcony tej rzece, a drugi to „24 godziny na Mazowszu” – opisuje Izabela Stelmańska zastępca dyrektora departamentu kultury, promocji i turystyki mazowieckiego urzędu marszałkowskiego. Dodaje, że w przygotowaniu są też kompendia wiedzy na temat turystyki wiślanej. Ich autorem będzie profesor Magdalena Kachniewska z SGH.

Poza nowymi publikacjami, szatą graficzną i kształtem spójnymi ze znaną już serią mazowieckich przewodników, region przygotował też liczne atrakcje dla zwiedzających: pokazy rowerowych akrobacji, wspólne gotowanie regionalnych potraw, zajęcia plastyczne dla dzieci i konkursy dla zwiedzających.

Z lisami w strefie skażonej

Z ofertą do turystów indywidualnych przyjechała ukraińska firma Chornobyl Tour, organizująca wypraw do strefy skażenia w byłej elektrowni atomowej w Czarnobylu. Jak mówi Dmytro Antoniuk, współpracujący z biurem podróżnik i dziennikarz, tylko w zeszłym roku firma obsłużyła ponad 60 tysięcy ludzi. Z tego jedna czwarta to Polacy. Chętnych na wyjazd nie brakuje. Jednodniowa wycieczka kosztuje 80 euro. Większe grupy mogą negocjować rabat, sięgający – w zależności od wybranego pakietu – nawet 15 procent.

W strefie można przebywać zarówno parę godzin, jak i kilka dni – jest tam hotel oferujący noclegi po 310 euro. Ci, którzy decydują się przyjechać na dłużej, często chcą poczuć opuszczonego przed laty przez mieszkańców miejsca – zrobić trochę zdjęć, nakręcić film, poobserwować dzikie zwierzęta. A tych – jak tłumaczy Antoniuk – jest w Czarnobylu zaskakująco dużo. Skolonizowały one miasteczko Prypeć, podczas wyprawy można więc spotkać i niedźwiedzia, i sławnego dzięki Internetowi lisa, który potrafi zrobić sobie kanapkę z jedzenia zostawionego przez turystów.

– Wycieczka nie jest groźna dla zdrowia. Całodzienne przebywanie w strefie ma na organizm taki wpływ jak godzinny lot samolotem – przekonuje. – Zresztą, przewodnicy mają ze sobą liczniki Geigera i mapy, na których oznaczono wciąż napromieniowane strefy – dodaje.

– Po targach spodziewamy się nowych klientów indywidualnych. Wczoraj mieliśmy też klika interesujących spotkań biznesowych – opisuje Antoniuk.

W kolejce na granicy

Po klientów indywidualnych, ale też po kontakty z partnerami branżowymi na targi przyjechali wystawcy z Białorusi – Siergiej Piskun i Siergiej Gieorgiewicz. – Z oferty naszych sanatoriów korzystają, prócz samych Białorusinów, Rosjanie, Litwini, Estończycy, Izraelczycy i Azerbejdżanie – tłumaczy Gieorgiewicz z działu marketingu w sanatorium Priozerny. – Polaków nie ma wielu, co – jak myślę – może być związane z rozwiniętą polską ofertą sanatoryjną – dodaje Pieskun, szef departamentu turystyki w Centrekurorcie, państwowej instytucji odpowiedzialnej za prowadzenie ośmiu dużych sanatoriów – czterech na samej Białorusi i czterech poza jej granicami (m.in. w Druskiennikach i w Topse koło Soczi). Jego zdaniem leczenie na Białorusi jest tańsze niż w Polsce: doba w sanatorium kosztuje 40 euro, a w cenie są, prócz noclegu, także wyżywienie i cztery, pięć zabiegów. O tym, jakie konkretnie one będą, decyduje każdorazowo lekarz już po przyjeździe pacjenta do ośrodka.

– Myślę, że Polaków zniechęcają też procedury wizowe – dodaje Pieskun. Jak opisuje, choć formalności nie są skomplikowane, Polacy odzwyczaili się od wypełniania formularzy i stania w kolejce na granicy. – Wielu z tych, z którymi tu rozmawiamy, przyznaje, że nie ma nawet paszportu.

Zdaniem Pieskuna do spopularyzowania Białorusi w Polsce już teraz przyczynia się możliwość wyjazdów bezwizowych do Grodna i do Mińska (tylko samolotem). – Od początku działania programu, czyli od niecałych 6 miesięcy, Grodno odwiedziło 10 tysięcy Polaków. Dla porównania w tym samym czasie rok wcześniej były to trzy, maksymalnie cztery, tysiące – wylicza. Jak opisuje, choć prace nad nowymi przepisami trwały długo, władze obu krajów zdają się dostrzegać płynące z nich korzyści, więc niewykluczone, że w przyszłości pojawią się kolejne ułatwienia. – Chcielibyśmy, by także wizyty w sanatoriach nie wymagały wyrabiania wizy – mówi Pieskun. – Teraz to niemożliwe, bo przepisy umożliwiają jedynie wjazd bezwizowy na pięć dni, a pobyt w sanatorium to zazwyczaj minimum 10, a najczęściej 14 dni – opisuje.

– Chętnie zawiózłbym Polaków do białoruskich sanatoriów – zapewnia Białorusinów Wojciech Leszek, właściciel łódzkiego biura podróży Wilejka, specjalizującego się w organizowaniu wyjazdów na wschód Europy. – Tu na targach umówiłem też pięć noclegów dla moich grup na Ukrainie – dodaje. Jak opisuje, to właśnie z myślą o promowaniu ukraińskiej oferty przyjechał do Warszawy. – Ludzie pytają mnie przede wszystkim, czy tam jest bezpiecznie. Więc odpowiadam im, że właśnie wróciłem i przecież przed nimi stoję. Ukraina z cztery lata temu zupełnie zawaliła się jako kierunek, ale teraz powoli wracam tam z turystami – opisuje.

Ale, choć wystawcy z Europy Środkowej i Wschodniej są w tym roku bardziej widoczni niż zwykle (stoiska mają m.in. Narodowa Organizacja Turystyczna Ukrainy, węgierskie uzdrowisko Hajdúszoboszlói gyógyfürdő i centrum informacji turystycznej w Druskiennikach), nie da się ukryć, że promują produkty niszowe. W centrum zainteresowania odwiedzających tradycyjnie pozostały więc kierunki egzotyczne i polskie stoiska regionalne.

Dominikana lubi targi

– Przyjechaliśmy przypominać, że Republika Dominikany ma do zaoferowania nie tylko plaże, lecz także zabytki i turystykę aktywną, na przykład nurkowanie – opisuje Ivania Perez-Lachowicz z Narodowej Organizacji Turystycznej Republiki Dominikany. Najliczniejszą grupą turystów pozostają w tym kraju Niemcy i Brytyjczycy. I choć liczba gości z Polski rośnie, wciąż jest relatywnie niewielka. – W 2016 roku odwiedziło nas prawie 24 tysiące Polaków. To o 12,3 tysiąca (107 procent) więcej niż rok wcześniej. W tym roku, w pierwszym kwartale, przyjechało ich już 9,7 tysiąca, o 12 procent więcej niż w pierwszym kwartale roku 2016 –wylicza jej koleżanka z biura Klara Halkova.

Dominikana promuje się w tej części Europy głównie poprzez obecność na targach, organizowanie seminariów (także on-line), spotkania z organizatorami kongresów i imprez firmowych i z branżą gastronomiczną, a także kampanie bilboardowe przeprowadzane razem z touroperatorami. – Tylko niewielka część polskich turystów przyjeżdża bowiem indywidualnie. Większość przywożą czartery Itaki, TUI i Rainbowa. Oczywiście wspieramy samodzielnie organizujących sobie wyjazdy turystów, ale przede wszystkim potrzebujemy grup – przyznaje Halkova.

Na koniu i na rowerze

Na większe grupy zorganizowane, umówione właśnie dzięki targom, liczy też mazurska Zagroda Edukacyjna Jabłonka „Patataj”, wystawiająca się w ramach wspólnego stoiska Konsorcjum Turystyki Wiejskiej „Odpoczywaj Na Wsi”. – Już od jakiegoś czasu chcieliśmy sprawdzić, co można zyskać dzięki obecności na targach – wyjaśnia Tomasz Malecki, właściciel stadniny. Dodaje, że na imprezie nie brakuje nauczycieli, którzy szukają ciekawych miejsc, do których można wyjechać z całą klasą. – Przywieźliśmy broszury informacyjne, bo ceny właściwie trzeba zawsze ustalać indywidualnie. Teoretycznie pakiet dla 40-osobowej grupy kosztuje 1200 złotych, wiele zależy jednak od tego, ile dzieci będzie uczestniczyło w spotkaniu, jaki wybierze się program, jak będzie on długi i tak dalej.

Dodaje, że tak zagroda, jak i stadnina są otwarte dla indywidualnych gości. W zagrodzie można też zanocować, a w lecie prowadzone są zajęcia z hipoterapii dla niepełnosprawnych dzieci. – Jestem dyplomowanym hipoterapeutą – zaznacza Malecki. Konie to zresztą główna atrakcja ośrodka – gospodarze stawiają sobie za cel przypomnienie, jak ważną funkcję pełniły te zwierzęta w polskiej kulturze: od udziału w pracach rolnych, po funkcje militarne.

Bielsko-Biała wystawia się w ramach stoiska Śląskiej Organizacji Turystycznej. – Nie mamy w regionie biur podróży, które zajmują się turystyką przyjazdową – wyjaśnia Irena Czapla z wydziału promocji miasta. – Założyliśmy co prawda klaster turystyczny, teraz przekształcił się on w lokalną organizację turystyczną, ale wszystko to rozwija się z trudem.

W samym Bielsku jest biuro, które zajmuje się organizowaniem wypraw do jaskiń, ale ta oferta jest niszowa, bo jaskinie są wąskie i trudne do przejścia, przez co kuszą głównie grotołazów. Miasto generalnie stawia na turystykę aktywną, zwłaszcza rowerową. Ma dwie góry, więc oferuje szlaki zjazdowe.

– W zeszłym roku badaliśmy wizerunek miasta i okazało się, że najlepiej będzie, jak będziemy promować Bielsko jako „miasto w górach” i miejsce do uprawiania turystyki aktywnej. Największą zachętą, by do nas przyjechać pozostaje natomiast opinia znajomych – opisuje Czapla.

Niewielkie stoiska z jednym standem, podnajęte lady i miejsca użyczone przez większe organizacje i stowarzyszenia, okazałe stanowiska regionów, a nawet całą żaglówkę z takielunkiem można zobaczyć na warszawskich targach turystyki i wypoczynku Lato 2017. W hali obok trwają równolegle targi Regionalia, na których królują wytwórcy produktów regionalnych: wędlin, serów, miodów, przypraw, ziół, konfitur, nalewek, piw, win, a nawet samogonów.

Regionalia pachną, a Lato szumi – rozmowami, dyskusjami, powitaniami, pożegnaniami, negocjacjami, sondowaniem gruntu „uda się zdobyć zniżkę, czy nawet nie warto próbować?” a także branżowymi nowinkami i ploteczkami, zachwalaniem własnego interesu, narzekaniem na koniunkturę, przepisy itp. Słowem, to miejsce, w którym każdy może się szybko wiele dowiedzieć nie tylko o krajowej turystyce.

Pozostało 92% artykułu
Tendencje
Chorwaci: Nasze plaże znikają, bo obcokrajowcy chcą mieć domy nad samym morzem
Tendencje
Ustka kontra reszta świata. Trwa głosowanie na najlepszy film promocyjny
Tendencje
Poranne trzęsienie ziemi na Krecie. Turyści wyszli bez szwanku
Tendencje
La Palma znowu przyjmuje samoloty