453 loty odwołano na lotnisku Tegel, a na mniejszym Schoenefeld – 125.
Związek zawodowy Verdi ogłosił wczoraj, że strajk, który pierwotnie miał się zakończyć dzisiaj rano, został przedłużony do godz. 5 w środę. Verdi ostrzegł pracodawców przed wykorzystywaniem łamistrajków do obsługi pasażerów i samolotów, zaznaczając, że w odpowiedzi związkowcy przestaną zapowiadać z wyprzedzeniem kolejne akcje protestacyjne.
Strajkuje ok. 2 tys. pracowników personelu naziemnego, którzy domagają się podwyżki płac o jedno euro – do 12 euro za godzinę pracy – przy rocznym okresie obowiązywania układu zbiorowego. Pracodawcy ostatnio proponowali stopniowe podnoszenie płac we wszystkich grupach osób zatrudnionych przy trzyletnim okresie obowiązywania układu zbiorowego, co – jak podkreślono – oznaczałoby zwiększenie o 8 procent środków przeznaczanych na wynagrodzenia. Według wyliczeń Verdi szeregowy pracownik na tej podstawie zarabiałby o 27 eurocentów więcej za godzinę pracy.
Poprzedni strajk na obu berlińskich lotniskach trwał od piątku rano do soboty rano, wymuszając anulowanie ponad 670 połączeń lotniczych. Wczoraj związkowcy wznowili akcję protestacyjną, bo w weekend pracodawcy nie złożyli im nowej propozycji. Dzień strajku kosztuje porty lotnicze i przewoźników 25 mln euro.
W przeprowadzonym w zeszłym tygodniu głosowaniu za strajkiem opowiedziało się 98,6 procent pracowników. Firmy zajmujące się odprawą pasażerów i bagażu zostały w 2008 roku sprywatyzowane, co – zdaniem związków zawodowych – spowodowało pogorszenie warunków płacowych zatrudnionych.