Dwa z sześciu związków działających w LOT chcą zorganizować strajk już 1 maja. Zarząd spółki uważa, że taki strajk byłby nielegalny.
W końcu marca związkowcy ogłosili referendum strajkowe. Mogli w nim głosować przez miesiąc wszyscy zatrudnieni na etatach w firmie – łącznie 1,6 tysiąca pracowników. Jak informują związkowcy dwóch największych organizacji, Związku Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT i Związku Zawodowego Pracowników Personelu Pokładowego i Lotniczego, 90 procent głosujących opowiedziało się za strajkiem. Według przewodniczącej ZZ Personelu Pokładowego i Lotniczego Moniki Żelazik w referendum wzięło udział 900 pracowników, czyli spełniony został warunek quorum.
Protestującym chodzi o zmianę systemu wynagradzania w spółce, konkretnie o powrót do wynagradzania z czasów sprzed restrukturyzacji, kiedy na przykład obowiązywała duża gwarantowana płaca podstawowa, a mniejszą rolę odgrywała liczba wylatanych godzin. Teraz proporcje są odwrócone.
Konrad Majszyk z biura prasowego LOT uspokaja, że żaden rejs przewoźnika nie został jeszcze odwołany. Zdaniem zarządu strajk, gdyby do niego doszło, byłby nielegalny, bo konieczna jest zgoda wszystkich sześciu związków zawodowych, biorących udział w sporze zbiorowym.
Zdaniem Majszyka 1 maja normalnie pracować będą osoby, które są na samozatrudnieniu i pracownicy, którzy w referendum nie wzięli udziału. Nadal jest też szansa na porozumienie na linii pracownicy – zarząd, bo rozmowy toczą się cały czas. Na godzinę 13. zarząd LOT-u zwołał konferencję prasową.