Związkowcy dwóch największych związków zawodowych ogłosili dziś, że w referendum strajkowym które trwało ostatni miesiąc wzięło udział ponad 50 procent uprawnionych do głosowania, a ponad 90 procent głosujących opowiedziało się za protestem. Ma się on odbyć 1 maja („Pracownicy LOT-u przegłosowali strajk„).
Milczarski na zwołanej naprędce konferencji prasowej oświadczył, że władze spółki nie dostały wyczerpujących informacji, ile osób wzięło udział w referendum i w związku z tym nie jest przekonany, czy było kworum, potrzebne, by głosowanie było ważne. Związkowcy twierdzą, że w referendum głosowało o 50 pracowników więcej niż wymagane minimum.
Prezes dodał że urny były przenoszone w różne miejsca, co także jest sprzeczne z zasadami głosowania w sprawie protestu. Co więcej, tylko dwie z sześciu organizacji działających w PLL LOT zgłosiły wyniki referendum. Jego zdaniem pytanie referendalne do pracowników, czy są oni za przeprowadzeniem akcji strajkowej, związku z brakiem uregulowania przez władze spółki zasad wynagradzania pracowników jest nadużyciem.
– To manipulacja i wprowadzanie pracowników w błąd. W zeszłym roku Sąd Najwyższy uznał, że spółka miała prawo wypowiedzieć regulamin wynagradzania z 2010 roku i wprowadzić ramowe wytyczne. Uważam, że czas akcji strajkowej jest ściśle zwiany z tym, że w maju mają nastąpić istotne sądowe rozstrzygnięcia w tej sprawie – mówił Milczarski.
Prezes dodał, że LOT si rozwija, pracownicy dostają więc podwyżki i awanse.