W analizie Coronet, firmy zajmującej się ochroną danych w wirtualnej chmurze, najgorzej wypadło lotnisko San Diego International Airport. Port otrzymał 10 punktów na 10 możliwych jako posiadający najgorzej zabezpieczoną sieć WiFi, informuje amerykański portal branżowy. Badanie prowadzone było przez pięć miesięcy od stycznia tego roku. Na jego zakończenie każde z lotnisk zostało ocenione według jakości zabezpieczeń internetu bezprzewodowego, nota wyrażona jest liczbą punktów, przy czym maksymalne 10 punktów oznacza najsłabszy poziom zabezpieczeń. Dror Liwer, założyciel Coronet, twierdzi, że zbyt wiele amerykańskich lotnisk poświęca bezpieczeństwo sieci na rzecz wygody pasażerów. W rezultacie osoby podróżujące służbowo mogą narażać nie tylko swoje urządzenia, ale i przedsiębiorstwa, w których pracują. Jeśli turyści biznesowi pracują w czasie oczekiwania na rejs, korzystając z darmowego dostępu do internetu, osoby z zewnątrz mogą pozyskać firmowe dane.

W przypadku lotniska w San Diego na atak hakerski najbardziej narażone są osoby korzystające z sieci „#SANfreewifi”, która wydaje się być zarządzana przez port, choć w rzeczywistości wcale nią nie jest. Raport pokazuje, że szanse, że pasażer włączy się do sieci o średnim poziomie zagrożenia na włamanie, wynoszą zaledwie 30 procent. Na drugim miejscu w zestawieniu znalazło się lotnisko John Wayne Airport-Orange County Airport w Santa Ana, w Kalifornii, dalej Williama P. Hobb’ego w Houston, w Teksasie, na trzecim miejscu Southwest Florida International Airport w Fort Myers, na Florydzie. Najlepiej wypada natomiast port Midway w Chicago ze wskaźnikiem 4,5 i Raleigh Durham International w Północnej Karolinie, które dostało 4,9 punktu.

Firma przypomina, że podejrzane sieci WiFi często wyglądają tak samo jak działające prawidłowo. Zgadzając się na warunki korzystania z nich, można doprowadzić do zainstalowania na swoim urządzeniu niebezpiecznego oprogramowania.