Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze ma problem – przepustowość Lotniska Chopina, którym zarządza, wyczerpuje się. W zeszłym roku obsłużyło ono 15,8 miliona pasażerów. W tym roku będzie to prawdopodobnie 18 milionów. Tymczasem jego możliwości przewidują maksymalny ruch 20 milionów podróżnych. Tyle że – podkreśla dyrektor PPL Mariusz Szpikowski – to wartość optymalna w sytuacji, gdy rozkład lotów pozwala równomiernie rozłożyć w ciągu doby starty i lądowania (obecnie do 42 takich operacji na godzinę), tymczasem zależą one od pór dnia. Poza tym, kiedy ruch jest maksymalny, to każde jego zaburzenie, np. spowodowane awarią samolotu, powoduje wielogodzinne opóźnienia. Nawet planowana w najbliższych latach rozbudowa Lotniska Chopina nie zapewni nadążenia za dynamicznie wzrastającym ruchem. Urząd Lotnictwa Cywilnego szacuje, że w ciągu 15 lat ruch na polskich lotniskach podwoi się (w 2017 roku wyniósł 40 milionów pasażerów).
Ponieważ Lotnisko Chopina zamierza się pozycjonować jako lotnisko przesiadkowe (hub) dla LOT-u i port dla regularnych przewoźników, chciałoby pozbyć się tanich i czarterowych linii lotniczych. PPL zlecił więc przygotowanie różnych rozwiązań międzynarodowej firmie Arup, która doradza w największych inwestycjach na świecie, w tym transportowych (lotniska, metro itp.).
Szukano lokalizacji, która zapewniłaby w miarę szybkie i niedrogie przenosiny. Jak oblicza PPL, do 2028 roku chciałby „oddać” 6 – 15 milionów pasażerów rocznie. To plan na dziesięć lat, bo w 2028 roku ma być już uruchomiony Centralny Port Komunikacyjny pod Grodziskiem Mazowieckim. Chopin wtedy przestanie służyć masowemu lotnictwu cywilnemu. Ale drugie lotnisko zostanie, tym razem jako zapasowe, dla Centralnego Portu Lotniczego.
Po analizie różnych wariantów i warunków, w tym środowiskowych, Arup rekomenduje swojemu zleceniodawcy rozwiązanie z przystosowaniem lotniska w Radomiu. Dlaczego? Przemawiają za tym koszty, czas i warunki organizacyjno-prawne.
Zarówno lotnisko w Modlinie, jak i w Radomiu nie nadają się w tej chwili do przyjęcia dodatkowego ruchu – wskazuje Arup. Oba wymagają dużych inwestycji. – Lotnisko w Radomiu to raczej makieta niż prawdziwe lotnisko – przyznaje sam Szpikowski.