Danuta Walewska: Niedawno Porty Lotnicze podpisały z władzami Radomia list intencyjny, chcą zainwestować w tamtejsze lotnisko, żeby przygotować je do roli portu dla linii lotniczych i czarterowych przeniesionych z Warszawy. Jak zapatruje się pan na latanie z Radomia?
No cóż, mogę tylko powiedzieć, że dużo się w Polsce zmienia i wyraźnie widać protekcjonizm. Prace są na wstępnym etapie i nie wiemy jeszcze, jak będzie wyglądało to drugie lotnisko ani co stanie się z Modlinem.
Moim zdaniem władze Lotniska Chopina powinny się skupić na tym, by zwiększyć przepustowość portu, bo do jego zapełnienia jeszcze daleko. Do tego świat transportu lotniczego szybko się zmienia, zaciera się podział na przewoźników sieciowych i low-costy i oba te segmenty ze sobą współpracują. Widzimy, jak dużą rolę w siatce Lufthansy odgrywa Eurowings dowożący pasażerów linii matce. Dlatego ten podział jest dziś czysto akademicki. Na krótkich trasach po Europie 45 procent ruchu realizują tanie linie, a z każdym rokiem ten procent będzie się zwiększał. My latamy z Lotniska Chopina i nie zamierzamy tego zmieniać.
Czy wyobraża pan sobie, że Wizz Air zostaje administracyjnie zmuszony do przeprowadzki?
Będziemy walczyć z takimi pomysłami, nie można zmusić żadnej linii lotniczej do przenosin. Jesteśmy związani z Lotniskiem Chopina i traktujemy je jako nasz strategiczny port w tej części Europy. W przeszłości przenieśliśmy się już do Modlina, ale wróciliśmy do Warszawy. Także ze względu na opinie naszych pasażerów, którzy zdecydowanie wolą latać z tego lotniska. Zostajemy więc na Lotnisku Chopina i nie zamierzamy się z niego ruszać.