Do jutra do piątej rano będą strajkować pracownicy naziemni berlińskich lotnisk Tegel i Schoenefeld. Utrudnia to ruch lotniczy.

Tanie linie lotnicze Ryanair, które – aby zmniejszyć straty finansowe – próbowały mimo strajku odprawiać pasażerów, zaprzeczają jakoby narażały tym samym podróżnych na niebezpieczeństwo. Według związku zawodowego Verdi, organizatora protestu, kontrole pasażerów muszą wykonywać jedynie przeszkoleni ludzie.

W oświadczeniu przesłanym Polskiemu Radiu dyrektor marketingu Ryanaira Kenny Jacobs zapewnia, że dla uniknięcia jeszcze większych trudności w podróży, Ryanair wraz z innymi liniami, zatrudnił w pełni wyszkolonych zastępców.

„Zrobiliśmy tak, aby nasze samoloty z lotniska Berlin Schoenefeld odlatywały punktualnie” – napisał Jacobs. Dodał, że firma nie zgadza się z zarzutami wysuwanymi pod jej adresem przez związkowców. Zdaniem Ryanaira, są one nieprawdziwe, a ponadto wygłaszają je ludzie, którym w trakcie strajku nie wolno wejść na zamknięty teren lotniska ani na pasy startowe.

Dyrektor marketingu stwierdził też, że – jak to określił – haniebne jest, że niewielka grupa zawodowa paraliżuje cały ruch lotniczy w Berlinie. Ryanair zwrócił się do niemieckiego rządu, aby interweniował, by zapobiec szkodom, jakie w wyniku strajku ponoszą pasażerowie.