Jak relacjonuje portal Travel One, przełożenie godziny wylotu miało dwie przyczyny. Najpierw zauważono usterkę techniczną, której naprawienie zajęło godzinę i 35 minut. Później jedna ze znajdujących się na pokładzie rodzin tak bała się skorzystać z właśnie naprawionego samolotu, że postanowiła wysiąść. W efekcie maszyna wystartowała z lotniska trzy godziny później niż powinna.

Przewoźnik odmówił wypłacenia pozostałym pasażerom odszkodowania. Jego zdaniem każda z przyczyn traktowana osobno nie doprowadziła do spóźnienia przekraczającego 180 minut. Sąd nie przychylił się do tej argumentacji, uzasadniając, że usterka techniczna, za którą odpowiedzialna jest linia lotnicza, wywołała strach u pasażerów, co ostatecznie spowodowało duże opóźnienie. Decyzja została utrzymana przez sąd wyższej instancji w postępowaniu odwoławczym.