W sobotę biuro podróży Lanta Tur w specjalnym komunikacie podało, że „przerywa działalność, w związku z czym anuluje wszystkie wycieczki z datą po 27 stycznia". Spółka zapewniła, że jest ubezpieczona w państwowej firmie Ingostrach na 100 mln rubli (3,3 mln dol.), więc wszystkie roszczenia zostaną zaspokojone.
Wątpi w to Rosturizm, Rosyjski Związek Przemysłu Turystycznego. Jego rzecznik Olej Mojsiejew powiedział agencji Nowosti, że straty Lanta Tur znacznie przewyższają wielkość ubezpieczenia.
- Firma jest jednym z liderów na rosyjskim rynku usług turystycznych (w 2010 i 2011 według ekspertów obsłużyła po 100 tysięcy turystów), mamy więc podstawy uważać, że liczba poszkodowanych przekroczy 8000 osób - mówi Mojsiejew.
Według niego średnia cena wycieczki wykupionej w Lanta Tur to ponad 30 tys. rubli (3183 zł), a to znaczy, że ubezpieczenie nie pokryje wszystkich roszczeń.
Kłopoty mają też turyści, którzy wypoczywają za granicą. Na przykład we Włoszech miejscowy partner Rosjan, firma Gartour, przestała obsługiwać klientów Lanta Tur i zażądała od nich dopłaty po 250 euro. Na lotniskach Moskwy bezskutecznie na wylot na wypoczynek np. do Tajlandii czekało ponad 230 osób.