W lipcu w Parlamencie Europejskim odbyło się wystąpienie przedstawicieli IATA (International Air Transport Association) i Stowarzyszenia Europejskich Agentów Turystycznych i Touroperatorów ECTAA (European Travel Agents’ and Tour Operators’ Association) przed Komisją Transportu i Turystyki. Tematem była dyskryminowanie linii lotniczych w kanałach dystrybucji – donoszą brytyjskie media branżowe.
Oliver Hours, dyrektor w IATA odpowiedzialny za prace nad standardem prezentacji danych NDC (New Distribution Capability) i jego wdrożenie, potwierdza, że problem z dystrybucją biletów lotniczych wynika ze zbyt małej liczby rozwiązań technologicznych. O klientów zabiega kilkuset przewoźników, ich oferta dostępna jest u dziesiątków tysięcy agentów, tymczasem w Unii Europejskiej działają tylko trzy systemy CRS (Common Reporting Standard, w branży lotniczej chodzi o globalne systemy dystrybucji – Global Distribution System – GDS), za pośrednictwem których przewoźnicy prezentują swoje taryfy. Największy udział w rynkowym torcie przypada Amadeusowi (65 procent), na drugim miejscu znajduje się Travelport (20 procent), na trzecim Sabre (15 procent). Analiza z podziałem na poszczególne kraje pokazuje, że czasem jeden GDS rządzi danym rynkiem nawet w 80 procentach.
Większość agentów wybiera jeden system sprzedaży i podpisuje wieloletnie umowy na korzystanie z niego, Carlson Wagonlit Travel zeznał w czasie sprawy sądowej między Sabrem a American Airlines, że dostaje od GDS-ów setki milionów dolarów w ramach programów motywacyjnych. – W kontekście całej branży mówimy o miliardach – dodaje Oliver Hours. Na rynku CRS-ów nie ma praktycznie konkurencji, co widoczne jest w kontraktach z liniami, które muszą za każdy przelot i za każdego pasażera zapłacić między 3 a 10 euro. – Na przykład linia sprzedająca przeloty na wycieczkę po Europie z jednym połączeniem może zapłacić nawet 40 euro opłaty dystrybucyjnej, podczas gdy cały koszt biletu nie dochodzi do 100 euro – podkreśla dyrektor z IATA. Co więcej, kontrakty z GDS-ami zakładają, że przewoźnicy wprowadzają te same ceny do wszystkich kanałów dystrybucji, co oznacza, że nie mogą oferować niższych cen w wybranych z nich, na przykład na swoich stronach internetowych czy w centrach telefonicznej obsługi klienta. To powoduje, że linie nie tworzą tanich ofert, na czym tracą konsumenci.
Dziś przedsiębiorstwa lotnicze chcą zmienić sposób oferowania przelotów i odwracają się od rozwiązań technologicznych, z których korzystają od ponad 30 lat, sięgając po nowe narzędzia. Przykładem jest NDC, dzięki któremu klienci mogą w przejrzystszy sposób kupować różne produkty i usługi.
Zarówno GDS-y jak i agenci na całym świecie wspierają ten standard, te pierwsze będą go oferować już w przyszłym roku. To nie wpływa jednak na ich praktyki handlowe. Jeśli przewoźnik chce oferować swój produkt na wiele sposobów, GDS-y podwajają opłaty za korzystanie z nich. – Linie nie mają innego wyjścia jak przerzucić ten dodatkowy koszt na pośredników, którzy mogą go nałożyć na pasażera – tłumaczy Hours.