Zapowiedziany przez Międzyzwiązkowy Komitet Strajkowy strajk nie ma prawnego skutku, poza kolejnym uderzeniem w wizerunek spółki, dobro jej pasażerów, pracowników i współpracowników – pisze w oświadczeniu wysłanym do związkowców zarząd przewoźnika.
Przypomnijmy, że związkowcy zapowiedzieli, że 18 października, w czwartek od rana podejmą protest. Niejasna jest jednak jego forma i zasięg.
Czytaj: „Zarząd LOT apeluje, tłumaczy i ostrzega”.
– Odnosimy nieodparte wrażenie, że zapowiedź strajku nie ma nic wspólnego z troską o interes pracowników, a jest jedynie wyrazem partykularnych interesów kilku osób – mówi rzecznik LOT-u Adrian Kubicki, cytowany w komunikacie firmy. – Nie ma przyzwolenia pracodawcy na zniszczenie spółki w obronie – nieuzasadnionej – osób wymienionych wprost w piśmie Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego. Nie ma zgody na likwidację miejsc pracy kilku tysięcy ludzi powiązanych pośrednio lub bezpośrednio z LOT-em tylko dlatego, że ktoś nagle zdał sobie sprawę, że musi ponosić odpowiedzialność za własne słowa i czyny. Nie pozwolimy też wykorzystać naszej spółki w kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi jednej z organizatorek tego nielegalnego strajku.
Władze LOT-u wyjaśniają w komunikacie, dlaczego ich zdaniem strajk byłby nielegalny. Po pierwsze cały czas w mocy pozostaje postanowienie Sądu Okręgowego w Warszawie z 21 września, w którym zakazał on związkom zawodowym działającym w Locie prowadzenia akcji strajkowej do czasu wyjaśnienia legalności referendum, jakie w tej sprawie przeprowadziły wiosną. „Co więcej, związki zawodowe nie podjęły żadnych czynności zmierzających do zakwestionowania tego postanowienia. Pierwsze posiedzenie sądu w tej sprawie planowane jest na 20 listopada” – czytamy.