Ryanair na ten rok planuje rozwój na rynku niemieckim, gdzie wcześniej miał zamiar wspierać Air Berlin w jego konkurowaniu z Lufthansą. O’Leary chciał wtedy dowozić pasażerów Niemcom z różnych zakątków Europy, a Air Berlin miał ich rozwozić po świecie. Ten pomysł jednak nie spodobał się właścicielowi niemal 30 akcji Air Berlin, Etihadowi. Nie mówiąc o tym, że z oczywistych względów przeciwna mu była Lufthansa.

Ostatecznie Lufthansa porozumiała się z Etihadem i włączyła 40 maszyn Air Berlina do floty swojej niskokosztowej linii Eurowings. Dla załóg linii operującej z Berlina oznaczało to zachowanie  miejsc pracy.

W rozmowie z „Rzeczpospolitą” O’Leary powiedział: — Dla mnie zwierzę, które wygląda, jak świnia, chrząka jak świnia i żre jak świnia, to świnia. W Niemczech jednak nazywa się je jagnięciem.

Potem w wywiadzie dla „Wirtschaftswoche” dodał, że transakcja z Air Berlin, to nic innego jak przejęcie. Bo to Lufthansa teraz kontroluje działalność linii, z którą niedawno konkurowała, ustala ceny i decyduje skąd jej samoloty lecą. Najwięcej dostało się od O’Learyego federalnemu Urzędowi ds Konkurencji. – Niemieckie władze nie robią nic, nie mam więc innego wyjścia, jak udać się z tym do Brukseli – ocenił.

Walka między Ryanairem i Lufthansą o rynek niemiecki i czasami bardzo ostra wymiana słów między O’Learym i prezesem Lufthansy Carstenem Spohrem nie zmieniają faktu, że obydwaj ramię w ramię walczą o otwarte niebo w Europie, w ramach organizacji Airlines For Europe (A4E), piętnują zgodnie strajkujących kontrolerów ruchu lotniczego i z uśmiechem pozują do wspólnych zdjęć.