Modliński węzeł trzeba przeciąć

Transfery finansowe dla Ryanaira w Modlinie są nie do zaakceptowania – mówi prezes PLL LOT Rafał Milczarski. I odpowiada rywalom: – Protekcjonizm państwa wobec LOT-u to absurdalne oskarżenie

Publikacja: 16.02.2018 08:24

Rafał Milczarski

Rafał Milczarski

Foto: materiały prasowe

Danuta Walewska: Mamy chyba szczyt światowej koniunktury lotniczej, ona całkowicie zmieniła rynek. Ma pan pomysł na gorsze czasy?

Prognozy dla rynku lotniczego są jednoznacznie optymistyczne. Jak podaje ULC, do 2035 r. wszystkie porty lotnicze w Polsce powinny obsłużyć prawie 95 mln pasażerów, czyli 2,5 raza więcej niż obecnie. Co do koniunktury makroekonomicznej, to opinie są różne. Ale każda linia musi sobie radzić i w sytuacji wzrostu, i spadku koniunktury. Nas wspiera elastyczność kosztowa i operacyjna. Oczywiście, można się zastanawiać, jak długo będzie możliwe utrzymanie obecnego tempa wzrostu, ale w Europie, czyli na naszym głównym rynku, wzrost gospodarczy się rozpędza. Polski rynek rośnie dynamicznie i widać wyraźnie m.in. efekty rządowej polityki zmian w dystrybucji dochodu narodowego.

LOT ma samoloty na ten rozwój. Ale skąd pan weźmie pilotów, przecież wszyscy ich szukają?

Do końca 2020 r. planujemy zatrudnić 400 – 500 nowych pilotów, z czego 130 w tym roku. Atrakcją w Locie dla tej grupy zawodowej jest nasza flota. Pilotowi daje ona możliwość rozpoczęcia pracy na bombardierach Q400 i ostatecznego awansu na lewy fotel w kokpicie boeinga 787 dreamliner, po drodze przechodząc przez embraery i boeingi 737 MAX. Bombardiery są doskonałe do nauki pilotażu, a dreamliner to ukoronowanie kariery.

Skoro o bombardierach mowa, to co było przyczyną awaryjnego lądowania bombardiera Q400 10 stycznia?

Wyjaśnia to Państwowa Komisja Wypadków Lotniczych. Kiedy pojawi się jej raport, ustosunkujemy się do niego. Bezpośrednio po tym zdarzeniu dostaliśmy od Bombardiera obowiązkowy biuletyn serwisowy, który wcześniej – co charakterystyczne – miał charakter nieobowiązkowy. Jego wskazówki natychmiast wdrożyliśmy, wymieniając we wszystkich naszych maszynach Q400 wskazane komponenty przedniego podwozia, których trwałości producent być może nie doszacował. Dziwię się, że dodatkowe czynności serwisowe przedniej goleni nie zostały od razu umieszczone przez producenta w obowiązkowym biuletynie serwisowym. Niemniej wszystkie bombardiery Q400 zostały pod tym względem drobiazgowo sprawdzone i mogą bezpiecznie wozić pasażerów. Zgodnie z umowami leasingowymi, te samoloty będą w naszej flocie do 2022–2023 roku.

Czy powstanie Polskiej Grupy Lotniczej (PGL), o czym mówił pan na początku stycznia, poprawi działalność otoczenia LOT?

Powstanie PGL ma zapewnić lotniczym firmom wchodzącym w jej skład jeden kierunek działania w ramach wspólnej strategii i szybszy rozwój. Wytyczne unijne są takie, że do 2024 roku LOT nie może przyjmować żadnej pomocy publicznej. Zresztą napływ jakiejkolwiek gotówki z zewnątrz byłby bardzo szkodliwy dla naprawy samego LOT-u, który w końcu stał się firmą rentowną. Będziemy dalej działali w taki sposób, żeby nie pojawił się nawet cień podejrzenia, że korzystamy z pomocy publicznej.

Mnie chodzi o coś bardziej przyziemnego, np. czy będzie pan w stanie wyegzekwować, aby firma LS Airport Services, która weszła do PGL, szybciej dostarczała bagaże? Przynajmniej tak jak to robi konkurencyjny WAS.

Mam nadzieję, że po lekcji z zeszłego roku, kiedy były, delikatnie mówiąc, „problemy”, zarządzający LS wyciągnęli wnioski, a firma będzie sprawniej działała.

Pana rywale twierdzą, że LOT jest chroniony przez polskie państwo. Wręcz mówią o protekcjonizmie. Czy pana jako przedsiębiorcy, który wyrósł z sektora prywatnego, nie bolą takie opinie?

To absurdalne oskarżenie. Nie widzę protekcjonizmu wobec LOT. Na naszym macierzystym Lotnisku Chopina nie ma zniżek uzależnionych od liczby odprawionych pasażerów, za sprawą których stałby się on portem tylko dla jednej linii lotniczej. Gdzie więc jest protekcjonizm? Podlegamy bezwzględnym rynkowym regułom. Do 2024 roku, jeśli nasz biznes nie będzie się spinał, hipotetycznie w każdej chwili możemy upaść. Na szczęście wyniki finansowe LOT-u są bardzo dobre, więc perspektywy są obiecujące.

Prezes Wizz Aira uważa, że w Warszawie odbywa się „czyszczenie pola” dla LOT-u. Tak ocenia plany przeniesienia czarterów i low-costów na lotnisko w Radomiu. Z kolei Ryanair namawia, żeby LOT, skoro mu ciasno w Warszawie, przeniósł część ruchu do Modlina.

Ta propozycja jest absurdalna, o czym nasi konkurenci doskonale wiedzą. LOT to przewoźnik sieciowy budujący ofertę na ruchu przesiadkowym. To odróżnia go od tzw. tanich linii, które wożą pasażerów z punktu A do punktu B. Żaden przesiadający się pasażer nie będzie chciał podróżować między dwoma lotniskami w jednym mieście.

Ja też mam propozycję dla Ryanaira: niech zmieni umowę, która poprzez zniżki blokuje dostęp innym liniom do portu w Modlinie. Dzisiaj liniom niskokosztowym bardziej opłaca się latać z Okęcia, gdzie płacą po 60 złotych od pasażera, niż za 40 złotych wozić ich z Modlina, bo tam zderzyłyby się z Ryanairem działającym na szczególnych warunkach.

I dlatego wszedł pan w spór z Ryanairem, wysyłając pismo do do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, by zbadał te rozliczenia?

Ktoś ten węzeł musi w końcu przeciąć. Poziom transferów finansowych dla Ryanaira w Modlinie jest nie do zaakceptowania. To on jest powodem sytuacji, w której żaden inny przewoźnik stamtąd nie lata. Jednocześnie przepustowość w Warszawie jest zajmowana przez Ryanaira, mimo że ma on swoje „prywatne” lotnisko w Modlinie i otrzymuje tam ogromne środki od polskich podatników. Dla nich ta linia wcale nie jest niskokosztowa.

Lotnisko Chopina stara się zwiększyć przepustowość, między innymi przenosząc w inne miejsce lotnisko dla śmigłowców. Jak pan ocenia te zmiany?

Jeśli dzięki temu zwiększą przepustowość Chopina, to pozytywnie. Sytuacja jest taka, że mamy popyt ze strony pasażerów, a z powodu ograniczeń Lotniska Chopina nie jesteśmy w stanie zapewnić odpowiedniej podaży lotów. O koncepcjach zmian na Lotnisku Chopina słyszę od roku i cały czas wymagają one uzgodnienia z Ministerstwem Obrony Narodowej, co nie jest proste.

A jak pan ocenia koncepcję przeniesienia linii niskokosztowych i czarterowych do Radomia? Czy to jest wykonalne? Poleci stamtąd czarterowy dreamliner LOT-u?

Jeśli pas startowy będzie wystarczająco długi, to mógłby polecieć. Gdyby porównać warunki pogodowe w Modlinie i Radomiu, to ten drugi bezsprzecznie wygrywa. Jeśli klient zechce polecieć z tamtego lotniska, a na miejscu zostaną spełnione warunki bezpieczeństwa, będziemy stamtąd latać. Nie mam z tym żadnego problemu.

LOT coraz więcej lata z regionów. Czy to nowy kierunek rozwoju?

Takich rejsów będzie więcej. W swojej strategii koncentrujemy się na budowie hubu w Warszawie. Jednocześnie w miarę pojawiających się możliwości biznesowych i dostępności floty LOT uruchamia połączenia z lotnisk regionalnych.

Z nowych kierunków ogłaszanych w tym roku przez LOT widzę trzy pomysły: Bałkany, Ukraina i więcej tego samego, czyli wzrost liczby rejsów na istniejących już trasach.

W tym roku LOT ogłosił już uruchomienie siedmiu nowych kierunków – z Warszawy do Billund, Hanoweru, Moskwy-Domodiedowa, Skopje, Podgoricy, Zaporoża i z Krakowa do Budapesztu. W 2017 roku ogłaszanych połączeń było 27. Teraz będzie jeszcze więcej, m.in. na bliskie nam rynki, skąd pasażerowie przesiądą się w Warszawie. Ale będą też połączenia długodystansowe, jak uruchamiany w maju Singapur. Ten kierunek daje możliwości przesiadek na rejsy m.in. do Australii, a dla turystów stanowi bramę do południowo-wschodniej Azji.

Rafał Milczarski jest ekonomistą, kieruje LOT-em od 28 stycznia 2016 roku. Ma 42 lata. Maturę zdał w katolickiej Downside School w Wielkiej Brytanii. Absolwent Cambridge, na studiach pracował w UBS i JP Morgan, potem w brytyjskiej firmie logistycznej Foster Yeoman Ltd. Założyciel Kolei Bałtyckiej i Freightliner PL.

Danuta Walewska: Mamy chyba szczyt światowej koniunktury lotniczej, ona całkowicie zmieniła rynek. Ma pan pomysł na gorsze czasy?

Prognozy dla rynku lotniczego są jednoznacznie optymistyczne. Jak podaje ULC, do 2035 r. wszystkie porty lotnicze w Polsce powinny obsłużyć prawie 95 mln pasażerów, czyli 2,5 raza więcej niż obecnie. Co do koniunktury makroekonomicznej, to opinie są różne. Ale każda linia musi sobie radzić i w sytuacji wzrostu, i spadku koniunktury. Nas wspiera elastyczność kosztowa i operacyjna. Oczywiście, można się zastanawiać, jak długo będzie możliwe utrzymanie obecnego tempa wzrostu, ale w Europie, czyli na naszym głównym rynku, wzrost gospodarczy się rozpędza. Polski rynek rośnie dynamicznie i widać wyraźnie m.in. efekty rządowej polityki zmian w dystrybucji dochodu narodowego.

Pozostało 90% artykułu
Przejazdy
Bruksela: Zmusić koleje do sprzedawania biletów przez agentów internetowych
Przejazdy
Lotnisko Chopina – w lipcu najlepsze wyniki od początku pandemii
Przejazdy
Wizz Air: W sierpniu będziemy latać jak przed pandemią
Przejazdy
Lotnisko Chopina: W marcu czartery rosły nam najmocniej
Przejazdy
Zakaz lotów przedłużony do końca roku