Obecny w Warszawie wicedyrektor Boeinga Michael Fleming zapewniał, że mimo usterki, samoloty nie stwarzały zagrożenia dla podróżujących. Jak zaznaczył, każdy z Boeingów 787 ma kilka poziomów filtrowania paliwa. Wiceszef Boeinga podkreślił, że inspekcje samolotów wykazały, iż w samolotach, w których brakowało filtrów, nie było żadnych uszkodzeń.
- To kolejny blamaż Boeinga i LOT-u - tak Tomasz Hypki komentuje sprawę braku filtrów paliwa w LOT-owskich dreamlinerach. Wydawca miesięcznika "Skrzydlata Polska" zaznacza, że latanie na niesprawnych samolotach jest po prostu niebezpieczne. Jak podkreśla, nie można latać bez kompletu filtrów paliwa i mówić, że to jest bezpieczne. - Gdyby filtry nie wpływały na bezpieczeństwo, to by ich po prostu nie było - podkreśla ekspert. Jak dodaje, trudno sobie wyobrazić samochód, który by jeździł bez filtrów paliwa, a co dopiero samolot.
Hypki zaznacza, że fakt zauważenia braku filtrów dopiero teraz świadczy o tym, że dreamliner to po prostu wadliwa konstrukcja. Uruchomienie silnika i latanie powinno być, jego zdaniem, niemożliwe z taką usterką. Jak dodaje, w dobie zaawansowanej elektroniki brak filtra powinien być sygnalizowany przez odpowiednie urządzenia.
Kontrole wykazały, że wybrakowane maszyny przekazał polskiemu przewoźnikowi producent. Usterkę wykryto pod koniec ubiegłego tygodnia podczas kontroli silników dokonywanej przez serwisanta Boeinga. Teraz wszystkie polskie dreamlinery już latają.
Na czas uziemienia wadliwych egzemplarzy LOT wynajął dwie zastępcze maszyny. Kosztem wynajęcia chce obciążyć Boeinga. PLL LOT negocjuje też z Boeingiem odszkodowanie związane z poprzednim kilkumiesięcznym uziemieniem dreamlinerów. Związane było ono z wadami w akumulatorach maszyn.