Kto chce założyć biuro podróży i oferować wyjazdy do Egiptu, Turcji lub na Wyspy Kanaryjskie, musi mieć co najmniej milion złotych gwarancji. Nowe przepisy zaostrzyły warunki działania dla touroperatorów i podniosły obowiązkowe gwarancje.
Każdy przedsiębiorca, który chce być organizatorem turystyki i zostać wpisany na listę u marszałka województwa, co jest jednoznaczne z wydaniem pozwoleniem na tego typu działalność, musi przedstawić mu gwarancję. Gwarancja zabezpiecza klientów na wypadek niewypłacalności.
Żeby marszałek nie musiał dopłacać
Zabezpieczenie to może mieć jedną z trzech form: gwarancji ubezpieczeniowej, gwarancji bankowej lub ubezpieczenia na rzecz klientów. W praktyce prawie 90 procent biur podróży zapewnia sobie gwarancję ubezpieczeniową. Odnawia ją co roku, bo co roku trzeba na nowo wyliczyć jej wysokość.
Dysponentem (tzw. beneficjentem) polisy gwarancyjnej jest marszałek. Kiedy biuro podróży upada i zgłasza mu niewypłacalność, marszałek może uruchomić pieniądze z gwarancji na opłacenie powrotu turystów z zagranicy, jeśli zachodzi taka konieczność. Resztę pieniędzy rozdzieli pomiędzy turystów, którzy wpłacili pieniądze na wyjazd – całość lub zaliczkę – ale jeszcze nie pojechali oraz tym, którzy byli na wakacjach, ale przez upadek touroperatora nie wykorzystali wszystkich należnych im świadczeń.
1 mln zł wynosi podstawowa gwarancja czarterowego biura podróży