Wypadek zdarzył się w przylegającej do Manhattanu rzece East River. Na nagraniach wideo wykonanych przez świadków widać, jak śmigłowiec powoli obniża lot, po czym wpada do wody.

Maszyna należała do prywatnej firmy wycieczkowej Liberty Helicopter Tours. Pilot nie odniósł poważnych obrażeń, udało mu się uwolnić. Pozostałym pięciu osobom nie. Zostały one wyciągnięte dopiero przez nurków. Trójkę poszkodowanych pasażerów przewieziono do szpitala. Byli w stanie krytycznym. Nie udało się ich uratować. Dwójka pozostałych zginęła na miejscu.

Jak mówił szef nowojorskiej straży pożarnej Daniel Nigro, akcja ratunkowa odbywała się na głębokości 15 metrów, przy prądzie wodnym o prędkości 7 kilometrów na godzinę i temperaturze powietrza 5 stopni Celsjusza. Najtrudniejsza części operacji polegała na uwolnieniu 5 pasażerów ponieważ byli oni mocno przypięci do siedzeń i trzeba było przeciąć pasy – opisywał Nigro.

Szef nowojorskiej policji James O’Neil nie chciał spekulować na temat przyczyn wypadku. Powiedział, że ustali to śledztwo prowadzone przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu.