? Niewątpliwie sytuacja na Ukrainie i w Izraelu będzie miała konsekwencje dla przewoźników – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes rzeczniczka prasowa Urzędu Lotnictwa Cywilnego Marta Chylińska. ? To wiąże się z wydłużeniem trasy przelotu, a to z kolei przekłada się na większe zużycie paliwa, co zwiększa koszty. Również siatka połączeń może ulec zmianie. Może się zdarzyć, że trasy, które przebiegają przez Ukrainę albo kierunki związane z Izraelem, będą cieszyły się mniejszym powodzeniem. W związku z tym może dojść do zmniejszenia liczby przewozów pasażerskich.
Zmiana trasy wiąże się też z kosztami operacyjnymi, m.in. z wyższymi opłatami nawigacyjnymi za przelot przez przestrzeń powietrzną. Dłuższe godziny pracy załogi i eksploatacji samolotu też zwiększają obciążenia finansowe.
Polska zarobi więcej na powietrzu
W pewnym stopniu korzysta na tym Polska, nad którą lata więcej samolotów. ? Z informacji Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej wynika, że w poprzedni weekend nastąpił około 7-procentowy wzrost ruchu w przestrzeni powietrznej nad Polską. Teraz ten wzrost jest mniejszy, na poziomie około 5 procent - wyjaśnia Chylińska.
Zastrzega jednak, że latem ruch lotniczy nad Polską zawsze rośnie i obecna sytuacja nie jest aż tak bardzo wyjątkowa. Większa liczba samolotów oznacza większe przychody z opłat nawigacyjnych. W Polsce stawka nawigacyjna wynosi w lipcu 35,81 euro i należy do najniższych w Europie. Na jej podstawie, po uwzględnieniu masy samolotu i długości trasy, wylicza się opłatę.
Drogi lotnicze nad wschodnią Ukrainą, które są obecnie zamknięte, były często wykorzystywane przez samoloty lecące z Europy do Azji Południowo-Wschodniej. Wielu przewoźników postanowiło całkowicie omijać Ukrainę, co wydłużyło trasę m.in. do popularnych miast jak Bangkok, Singapur czy Kuala Lumpur.