Nie odleciały poranne samoloty z Warszawy do Paryża. LOT, który miał wylecieć o 7.55 odwołał swój rejs. O samolocie Air France, który z Warszawy miał wystartować godzinę wcześniej w pół godziny później, nie wiadomo było, czy jest tylko opóźniony czy odwołany.
Zapewne Francuzi czekali na sygnał z Paryża, czy mają szanse zmieścić się w okrojonym rozkładzie. Takie informacje francuski urząd lotnictwa cywilnego miał przekazywać przewoźnikom z niewielkim wyprzedzeniem.
Strajk francuskich kontrolerów lotów ograniczył we wtorek o 30 proc. ruch w okręgu paryskim (Orly, Charles de Gaulle i Beauvais), a wokół Lyonu, Marsylii, Nicei i Tuluzy - o 20 proc. Z tego powodu linie, które mają wiele rejsów do Francji dziennie (np. EasyJet, British Airways) nie chcąc wprowadzać zamętu w całym rozkładzie, odwołały wszystkie loty.
Bardzo sprawnie informował swoich pasażerów Ryanair, który, zmuszony do odwołania 25 porannych lotów, na swojej stronie internetowej podał jasne wskazówki co zrobić, żeby bezpłatnie zmienić rezerwację. Przewoźnik ostrzegł jednocześnie, że można to zrobić jedynie, jeśli rejs został rzeczywiście odwołany. Inne linie proponowały możliwość lotu na tej trasie w ciągu następnych siedmiu dni, bądź zwrot pieniędzy za niewykorzystany bilet. Wszystkie linie, które odwoływały swoje loty do Francji wyjaśniały, że muszą się zastosować do zaleceń strony francuskiej i ograniczenia rejsów.
Przy tym ograniczone zostały również loty nad Francją, na przykład Ryanair nie mógł wykonać rejsu z Wielkiej Brytanii do Porto, Pizy i Fezu w Maroko, a rzecznik irlandzkiego przewoźnika, Bob Kiely sugerował pasażerom, żeby sprawdzili rozkład lotów, zanim wybiorą się na lotnisko.