Ostatnie perypetie tego armatora przypominają film sensacyjny, w którym rolę czarnych charakterów odegrali lokalni działacze CFDT, a rycerza na białym koniu ratującego firmę prezydent Nicolas Sarkozy.
Sąd wydał taki werdykt, bo uznał, że oferta przejęcia armatora przez spółdzielnię założoną przez samych pracowników (SCOP) nie ma szans na powodzenie. Przewodniczący składu orzekającego wyjaśnił, że nie przewidywała ona finansowania niezbędnego dla uruchomienia działalności.
Projekt przejęcia firmy przez załogę za pośrednictwem spółdzielni SCOP związanej ze spółką SEM z udziałem m.in. władz regionu Nord-Pas-de-Calais zakładał kupno promów przez SEM i wynajęcie ich SCOP-owi. SEM potrzebowała na to 50 mln euro, zebrała zaledwie 15 mln. W SCOP byłoby 836 udziałowców, w tym 576 dawnych pracowników SeaFrance.
SeaFrance może zostać uratowana w innej formie i pod nową nazwą, bo rząd chce jak najszybciej znaleźć rozwiązanie z partnerem prywatnym, spółką Eurotunnel albo z Louis Dreyfus Armateurs. Władzom zależy na uratowaniu miejsc pracy, przed kwietniowymi wyborami prezydenckimi.
Nicolas Sarkozy zapewnił w Berlinie, że rząd pracuje nad rozwiązaniem dla SeaFrance. Minister ekologii Nathalie Kosciusko-Morizet i minister transportu Thierry Mariani spotkają się we wtorek z przedstawicielami załogi i z likwidatorem firmy, aby przedstawić im propozycje.