Do zdarzenia doszło przed południem na warszawskim lotnisku Chopina. Około 20 pasażerów zostało na ziemi.
Pasażerowie, z którymi rozmawiał reporter Polskiego Radia, przekonują, że zostali zaskoczeni przyśpieszeniem startu. Zapewniają, że gdy wezwano ich do bramki, natychmiast się tam udali. Domagają się rekompensaty od lotniska.
Jednak rzecznik portu, Przemysław Przybylski, mówi, że winny jest Ryanair, a nie lotnisko, bo przewoźnik zgłosił w porcie, że odlot odbędzie się o 11.30, a samolot odleciał o 11.15.
Daniel Godlewski z ULC mówi, że Urząd zbada sprawę. Rozporządzenie w tej sprawie jest bowiem niejednoznaczne. Wskazuje czas stawienia się pasażera do odprawy - najpóźniej 45 minut do odlotem. Nie jest określony natomiast czas wejścia do tak zwanego gate'u. Dlatego nie wiadomo, kto odpowiada za incydent - Ryanair czy władze lotniska.
Niezależnie od tego pasażerowie mogą dochodzić sprawiedliwości na własną rękę. Powinni skierować reklamację do przewoźnika. Ten ma 30 dni na jej rozpatrzenie. Jeżeli odpowiedź będzie spóźniona bądź nieodpowiednia, mogą skierować skargę do Urzędu Lotnictwa Cywilnego.