Co najmniej o jedną trzecią mniej rosyjskich turystów wyjedzie za granicę świętować Nowy Rok - ocenia Rosturyzm (państwowa agencja nadzorująca branżę turystyczną w Rosji). Powodem jest nie tylko kryzys, spadek realnych dochodów czy decyzje Kremla ograniczające obywatelom wyjazdy do najbardziej dotąd lubianych kurortów Egiptu i Turcji. Przeszkodą jest też brak paszportów, z którymi można jechać za granicę i kolejne obostrzenia władz.
Do 2015 roku paszporty, którymi dysponują Rosjanie, a które mają charakter dowodów osobistych, pozwalały podróżować do krajów postsowieckich: na Białoruś, na Ukrainę, do Kazachstanu, Tadżykistanu, Kirgistanu, a także do separatystycznych gruzińskich enklaw - Abchazji i Osetii Południowej. Od marca 2015 Rosjanie nie mogą już jeździć na swoje dowody na Ukrainę, co zawdzięczają polityce władz.
Niedostępne są dla nich też Egipt i Turcja. A tam właśnie wyjeżdżało 5,7 miliona z 10 milionów turystów korzystających rocznie z usług biur podróży, jak podaje rosyjskie Stowarzyszenie Organizatorów Turystyki.
Rosyjskie władze ograniczyły wyjazdy zagraniczne także poszczególnym grupom zawodowym. Od lutego pracownicy policji, którzy chcą wypocząć za granicą muszą dostać na to pisemną zgodę przełożonego. Do tego wyjechać mogą jedynie do 30 krajów. Na tej liście nie ma m.in. Stanów Zjednoczonych ani żadnego z państw Unii Europejskiej (!). Jesienią podobne ograniczenia Kreml nałożył na rosyjskich celników, pracowników służb specjalnych (w tym FSB), prokuratury generalnej, Ministerstwa Obrony, a nawet sędziów. Nie mogą oni podróżować do ponad stu krajów. Ograniczenia rządu objęły ponad 2,5 mln Rosjan.
Do tego dochodzi około 1,4 mln dłużników bankowych, którym prawo zabrania opuszczać kraj, dopóki nie uregulują swoich zobowiązań. Z kolei rosyjskie elity zostały objęte zachodnimi sankcjami, które uniemożliwiają im wjazd do Unii Europejskiej, USA, Kanady czy do Szwajcarii.