Minister infrastruktury i gospodarki wodnej Holandii Mark Harbers, ogłosił, że na razie rząd nie będzie wprowadzał w życie decyzji o ograniczeniu liczby operacji lotniczych na lotnisku Schiphol w Amsterdamie. Wcześniej resort forsował decyzję, że port musi zmniejszyć liczbę lotów w imię ochrony klimatu i zmniejszenia hałasu w miejscowościach wokół lotniska. Branża ostro zareagowała, doszło nawet do starcia w sądzie. Ostatecznie stanęło na tym, że od przyszłego roku Schiphol miał obsługiwać 460 tysięcy startów i lądowań rocznie zamiast obecnych 500 tysięcy. To oznaczałoby, że tylko zimą z rozkładów wypadłoby 8 tysięcy startów i lądowań.

Decyzja może mieć poważne konsekwencje finansowe dla narodowego przewoźnika KLM, bo na ruch holenderskiego rządu zareagowali Amerykanie. Uważają oni, że ograniczenie byłoby złamaniem zasady otwartego nieba, czyli porozumienia, które zakłada, że oba kraje mogą realizować nieograniczoną liczbę połączeń do siebie nawzajem. Tymczasem amerykańska tania linia lotnicza Jetblue nie dostała na nadchodzące lato żadnego pozwolenia na starty i lądowania. To samo dotyczyło wszystkich 24 przewoźników, którzy nie mieli wcześniej takich praw. Jetblue zwrócił się do swojego Ministerstwa Transportu z prośbą o pomoc. Jedną z „odwetowych” opcji miałoby być zakazanie lotów KLM do Nowego Jorku. Istniało prawdopodobieństwo, że Holendrzy straciliby taką samą liczbę slotów na trasach do Stanów Zjednoczonych, jak Amerykanie w kierunku odwrotnym, czyli tysiąc.

Władze Unii Europejskiej i USA prowadziły w poniedziałek dyskusje w tej sprawie za zamkniętymi drzwiami. Komisja Europejska sprawdzała, czy plan redukcji lotów w Amsterdamie jest zgodny z przepisami unijnymi. Przekazała również Hadze, że nie podoba jej się sposób, w jaki holenderski rząd chce ograniczenie wprowadzić – Holandia powinna bowiem zastosować europejską procedurę. Komisja wręcz zagroziła Niderlandom podjęcie kroków prawnych.

KLM twierdzi, że wielokrotnie zwracał uwagę rządowi na konsekwencje decyzji w sprawie ograniczenia przepustowości amsterdamskiego lotniska. Jak podkreśla jego rzecznik, traci na tym linia, ale też pasażerowie, którzy mogą dzięki niej podróżować po całym świecie.

We wtorek wieczorem okazało się, że gabinet premiera Marka Ruttego uległ presji. Minister Harbers przekazał izbie niższej parlamentu (Tweede kamer), że redukcja liczby połączeń lotniczych na lotnisku Schiphol w Amsterdamie zostaje tymczasowo wstrzymana.