Antonis Pagonis, prezes Stowarzyszenia Hotelarzy Santorini, mówi w wywiadzie dla brytyjskiego Express.co.uk, że generalnie wyspa nie ma problemu z nadmierną turystyką. Zdarza się jednak, że w określonych miejscach i momentach roku faktycznie jest na niej dość tłoczno. Zdaniem hotelarzy wynika to z braku infrastruktury, czyli czegoś, na co wpływ mają władze lokalne i centralne i z czym powinny coś zrobić - pisze portal Greek Travel Pages.
Problemem jest też nieodpowiednie zarządzanie ruchem turystów – tu Pagonis odnosi się do faktu, że duże statki wycieczkowe przypływają zwykle o tej samej porze, wskutek czego jednego dnia jednocześnie na wyspę przybywają tysiące turystów, a kolejnego dnia potrafi być wręcz pusto.
Zapytany o ostatnie komentarze premiera Grecji Kyriakosa Micotakisa, który mówił o możliwości ograniczenia, począwszy od przyszłego lata, liczby statków wycieczkowych wpływających do popularnych greckich wysp, prezes odpowiedział, że on i jego koledzy czekają na wszystkich turystów, ale zgadza się z szefem rządu, że konieczne jest wprowadzenie pewnych limitów.
- Premier powiedział to, co mówimy od lat: Santorini potrzebuje nowej i nowoczesnej infrastruktury, a także działań organizacyjnych ze strony władz lokalnych i wdrożenia systemu przydziału miejsc postojowych, aby uniknąć jednoczesnego przypływania dużych statków wycieczkowych z tysiącami pasażerów – tłumaczy.
W połowie czerwca premier Grecji w wywiadzie dla telewizji Bloomberg wyraził zaniepokojenie sytuacją na Santorini i Mykonos w związku z ich popularnością jako jednego z portów postojowych na trasach wycieczkowców. To wywołuje problemy wynikające z nadmiernej turystyki i „wpływa na infrastrukturę wysp, standardy bezpieczeństwa , a nawet lokalne gospodarki”.