Nie tylko ceny biletów lotniczych będą rosły w związku z wyższymi kosztami ropy naftoweje. Greccy operatorzy promowi szacują, że także u nich trzeba będzie zapłacić za transport więcej niż do tej pory, średnio o 10-12 procent, pisze portal branży turystycznej Greek Travel Pages. Większość firm albo już podniosła ceny, albo zrobi to 1 kwietnia.
Na sytuację tę przedsiębiorstwa zajmujące się żeglugą promową reagują w różny sposób. Niektóre zamierzają zmniejszyć prędkość, z jaką łodzie będą się poruszać, inne połączą trasy, obniżą częstotliwość połączeń, a nawet zrezygnują z obsługiwania niektórych tras. Propozycje takich rozwiązań pojawiły się w czasie spotkania Greckiego Stowarzyszenia Armatorów Statków Pasażerskich (SEEN) z ministrem żeglugi Yiannisem Plakiotakisem, który zobowiązał się do przeanalizowania możliwych rozwiązań tej sytuacji.
Czytaj więcej
Grecja jest trzecim kierunkiem na świecie, jeśli chodzi o popularność wśród turystów podróży, których celem jest wypoczynek na plaży lub przy basenie - wyliczyła organizacja branży turystycznej tego kraju, SETE. Szukała szans rozwoju innych segmentów turystyki.
Na przykład za rejs z Aten (Pireus) na Paros trzeba zapłacić 42,5 euro - wcześniej było to 38,5 euro, bilet na Mykonos kosztuje 44 euro, o 4 euro więcej, a na Patmos 47,5 euro, o 4,5 euro drożej.
Wzrost cen dotyczy nie tylko przewozu pasażerów, ale też samochodów. Tu zwyżka również wyniesie około 10 procent.