W wypadku Europy Zachodniej różnice będą jeszcze większe i wyniosą odpowiednio 4,8 i 5,6 procent. Tak przewidują stowarzyszenie firm specjalizujących się w podróżach służbowych Global Business Travel Association i Carlson Wagonlit Travel.
Powodem są rosnące koszty paliwa, presja na podwyżki płac, nowe opłaty i podatki narzucane przez rządy na turystykę i podróże biznesowe, a także brak ludzi do pracy w lotnictwie.
Same koszty paliwa to w wypadku linii lotniczych ogromne kwoty. Lufthansa podała, że w pierwszym kwartale 2018 roku jej rachunki były o 250 mln euro większe niż rok temu. Japońskie linie ANA już w drugim kwartale zanotowały straty, a obniżenie prognozy zysków zapowiedziały wszystkie największe linie amerykańskie. Straty ma też Air France/KLM. Z kolei LOT po zysku wynoszącym 225 mln złotych w 2017 roku zapowiada zaledwie podtrzymanie tego wyniku, co i tak będzie wielkim sukcesem.
– Nie mamy co liczyć, że zyski będą takie, jakich oczekiwaliśmy jeszcze w grudniu 2017 roku – przyznaje dyrektor generalny Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA) Alexandre de Juniac.
Piloci kosztują
– Biorąc pod uwagę braki kadrowe, przewoźnicy będą musieli oferować pilotom i personelowi pokładowemu coraz wyższe wynagrodzenia. Będą też próbowali przerzucać te koszty na pasażerów, podnosząc ceny biletów. Jednak na tych rynkach, gdzie konkurencja jest największa, zwłaszcza ze strony linii niskokosztowych, ceny nie pójdą w górę tak szybko – mówi „Rzeczpospolitej” Dominik Sipiński z Ch-Aviation, analityk rynku lotniczego.