Danuta Walewska: Największe linie europejskie informują o spadających zyskach, o wojnie cenowej w Wiedniu i ograniczeniach siatki. Tymczasem Wizz Air chwali się rosnącym zyskiem. Czy was nie dotyczą kłopoty na europejskim rynku lotniczym?
József Váradi: Po prostu jesteśmy bardzo zdyscyplinowani. Dlatego potrafimy szybko dostosować się do każdych warunków znacznie efektywniej niż nasza konkurencja.
Na jakie rynki postawi teraz Wizz Air? Gdzie szanse na wzrost przewozów są największe?
To przede wszystkim Europa Środkowa i połączenia z Europą Zachodnią. Przy tym rynek środkowo- i wschodnioeuropejski nadal powinien rosnąć, ponieważ w dalszym ciągu obywatele krajów z tych regionów latają znacznie rzadziej niż ci mieszkający na zachodzie kontynentu. To dlatego właśnie wschodnia część kontynentu wydaje się szczególnie atrakcyjna dla Wizz Aira.
Przy tym nie zamierzamy znacząco zagęszczać siatki na zachodzie Europy, a na przykład w Wiedniu pojawiliśmy się w szczególnych okolicznościach. Gdyby takie możliwości pojawiły się w innych portach, z pewnością z nich skorzystamy. Na razie jednak skupiamy się na rozwoju naszej rosyjskiej siatki, mamy coraz więcej lotów na Ukrainę, w Gruzji. Jeśli chodzi o kraje południowe, to Wizz Air stał się największą linią zagraniczną w Izraelu. Latamy również do Dubaju.