Prezes linii lotniczej Emirates sir Tim Clark wystosował list do klientów tego przewoźnika. Opisuje w nim sytuację z ostatnich dni, kiedy to Dubaj nawiedziły najsilniejsze od 75 lat deszcze i burze. Jak pisze, to spowodowało, że był to dla Emirates jeden z najtrudniejszych tygodni w historii.
Czytaj więcej
Ryanair wzmacnia swoją obecność na lotnisku w Katowicach. Dodał do bazy boeinga 737-800NG, zwiększając tym samym liczbę swoich maszyn do trzech, a od kwietnia uruchomił połączenia z Zadarem, Alicante, Maltą, Bari i Rzymem-Fiumicino we Włoszech.
Clark opisuje, że lotnisko w Dubaju, które jest hubem Emirates, pozostało otwarte, ale ruch lotniczy został ograniczony ze względu na bezpieczeństwo. Do tego zalane drogi utrudniały klientom, pilotom, personelowi pokładowemu i pracownikom samego lotniska dotarcie na lotnisko. Utrudniony był też dowóz posiłków i niezbędnych podczas lotu produktów.
Emirates we wtorek przekierowały dziesiątki lotów, a w następnych trzech dniach odwołały prawie 400 lotów i opóźniły wiele innych.
Powódź sparaliżowała ruch w Dubaju
Pracowników trzeba było skierować do innych niż zwykle zajęć. „Musieliśmy [przez to] zawiesić odprawę pasażerów wylatujących z Dubaju, wprowadzić embargo na sprzedaż biletów i tymczasowo wstrzymać ruch pasażerów przesiadkowych z naszej siatki połączeń do Dubaju” - opisuje sytuację prezes.