Ich jedynym sprzymierzeńcem jest w tej sytuacji taniejące paliwo, bo ropa jest znacznie tańsza, niż przed wybuchem kryzysu.

Holenderski KLM już zapowiedział, że wstrzyma się ze zwiększaniem zatrudnienia, nie będzie też już zatrudniał zewnętrznych konsultantów. Zmniejszy wydatki na IT, nie będzie w tym roku remontować pomieszczeń biurowych, choć miał takie plany, i ograniczy wyjazdy pracowników. Zdaniem wiceprezesa KLM ds. finansowych Erika Swelheima, tylko w ten sposób można, choć częściowo zrekompensować straty. „Zwracamy uwagę pracowników, by ograniczyli wszystkie możliwe koszty do poziomu, w którym nie będzie to zagrażało bezpieczeństwo operacji” – napisał w okólniku do pracowników, których namawia, aby wykorzystali w tej chwili swoje tegoroczne urlopy, bo popyt na podróże lotnicze spowodował ograniczenie rozkładu lotów.

Wstrzymanie rekrutacji nowych pracowników i kolejny przegląd kosztów zapowiedziała także niemiecka Lufthansa. Pracowników przewoźnik namawia do wzięcia bezpłatnych urlopów.

Serwis na pokładzie, oficjalnie z powodu zminimalizowania kontaktu załogi z pasażerami, tną linie azjatyckie. Ceniona za jakość usług Cathay Pacific z Hongkongu poinformowała, że pasażerowie klasy biznes i pierwszej dostaną podczas rejsu jedynie butelkę wody, a w klasie ekonomicznej wodę w papierowym kubeczku.

Chińskie linie lotnicze nie będą mogły przetrwać kryzysu bez wsparcia państwa, dlatego władze już zapowiedziały taką pomoc. Swoim przewoźnikom pomoże także Singapur, który zapowiada wpompowanie kilku miliardów dolarów w transport lotniczy i w branżę turystyczną.