Międzynarodowa grupa kieszonkowców działała przede wszystkim w środkach komunikacji miejskiej na trasie od ateńskiego lotniska do centrum miasta, gdzie oprócz portfeli jej łupem padały telefony komórkowe i paszporty. Szajka pojawiała się też na koncertach i innych darmowych imprezach organizowanych w Atenach.
Policja podała, że grupą kierowało dwoje Albańczyków - kobieta i mężczyzna, znani już wcześniej policji z podobnej działalności. W sezonie turystycznym „zatrudniali" oni dodatkowo nawet kilkadziesiąt osób, także Greków. Płacili im po 20-30 euro za dobę. Stali złodzieje mieli natomiast wyznaczone pensje i ustalane grafiki, w tym dni wolne. O tym, gdzie mają pojawić się danego dnia, dowiadywali się telefonicznie. Grecka policja nagrała fragment rozmowy, w której przywódca gangu ostrzega jego członków, aby nie wracali z jednego z festynów bez łupu w wysokości 10 tysięcy euro.