Danuta Walewska: Cieszy się pan, kiedy ?Air France strajkuje, a inne linie przygotowują się ?do protestów?
Michael O'Leary, prezes Ryanaira: Nie cierpię strajków, bo wtedy pasażerowie mają kłopoty. ?I wbrew pozorom Ryanair wcale na strajkach nie zyskuje. Na razie nadal nie dotyka on naszych pasażerów, bo linie typu Air France latają z głównych portów europejskich, podczas gdy my dopiero zaczynamy się tam pojawiać. A w dodatku rzadko mamy wolne miejsca, żeby przygarnąć pasażerów, którzy chcieliby z nami polecieć. Takich strajków będzie jednak coraz więcej, ponieważ linie, które mają wysokie koszty – takie jak Air France czy Lufthansa – starają się je ciąć, by konkurować na trasach europejskich z takimi liniami jak Ryanair czy easyJet.
I Lufthansa, i Air France inwestują i chcą dalej inwestować ?w przewoźników niskokosztowych. Czy pana zdaniem niedługo wszyscy będą latać po Europie tak, jak robi to Ryanair?
Tak, niestety, niekoniecznie Ryanairem. Wystarczy spojrzeć na USA. Tam klasa biznes praktycznie zniknęła, a ceny biletów są uzależnione od tego, kto kiedy kupił bilet i czy leci z bagażem czy bez. Jednocześnie koszty podróży zdecydowanie spadły. To dlatego Lufthansa ma Germanwingsa, a British Airways Vuelinga. To właściwa droga, bo pozwala na większe wykorzystanie floty. Klasa biznes będzie oznaczała szybsze przejście przez kontrolę bezpieczeństwa czy fotele z przodu samolotu. Za resztę, np. posiłki, pasażerowie będą mogli dopłacić na pokładzie.
Prognozy ruchu lotniczego porównuję zawsze do prognoz pogody. Nigdy się nie sprawdzają