Perskich dywanów na Euro nie będzie

Nie płacę liniom lotniczym. Ale cennik tak skonstruowałem, że zachęca do otwierania połączeń i zwiększania częstotliwości lotów - mówi Jan Pamuła, prezes Międzynarodowego Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice

Publikacja: 27.04.2012 10:14

Perskich dywanów na Euro nie będzie

Foto: materiały prasowe

Danuta Walewska: Prognozowano, że ten rok będzie wyjątkowo trudny dla lotnictwa, ale wyraźnie widać, że ruch pasażerów rośnie, także w Polsce. Czy i w Krakowie odnotowuje pan to zjawisko?

Jan Pamuła: W ubiegłym roku obsłużyliśmy ponad trzy miliony pasażerów, jako jedyny port po warszawskim lotnisku Chopina. W pierwszym kwartale tego roku przekroczyliśmy zeszłoroczne wyniki średnio o 14 procent. Warszawa miała w tym czasie 5,5 proc., a Katowice 7 proc. wzrostu, czyli nasz wynik zdecydowanie niezły. Większy wzrost mają tylko małe porty, na przykład Łódź.

Czy ten wzrost wynika z nowych połączeń, czy też i samoloty są pełniejsze?

W tym roku otworzyliśmy 20 nowych połączeń, w tym głównie na wschód. Dotychczas z portów regionalnych nie można było bezpośrednio polecieć do Moskwy, Wilna, Lwowa czy Kijowa. I Kijów, i Moskwa są przy tym doskonałymi punktami przesiadkowymi na połączenia do Azji.

Na zachód z Krakowa latamy do wszystkich najważniejszych hubów. Ze znanych i ważnych stolic nie mamy jedynie bezpośredniego połączenia z Lizboną.

Jak pan zachęca przewoźników, żeby latali do Krakowa? Płaci im pan za uruchomienie lotów?

Nie płacę. Ale nasz cennik jest skonstruowany tak, że zachęca do otwierania połączeń i zwiększania ich częstotliwości. Trzy lata temu rozesłałem moich pracowników po Europie i teraz mamy efekty.

Z Krakowa lata już 20 linii lotniczych, w tym 12 tradycyjnych. Jak na regionalne lotnisko, to bardzo dobry wynik. Bo przewoźnicy nie latają do regionów tak chętnie, jak do stolic, trzeba ich do tego przekonać.

Kraków jest też portem, który intensywnie inwestuje. Jakie ma pan dalsze plany?

Kiedy przyszedłem do Krakowa nasze lotnisko było warte 150 milionów złotych. Dzisiaj wartość spółki to przynajmniej 800 - 900 milionów.

Pamiętam, że kiedy tu przyszedłem atakowano mnie, że nie jestem z branży i znam się jedynie na finansach. Odpowiadałem, że nie znam prezesa wielkiej firmy farmaceutycznej, który byłby aptekarzem. Wiedziałem, że mam dwa zadania: zwiększyć liczbę pasażerów latających z Krakowa oraz zwiększyć wartość spółki.

To dlatego buduję nowy terminal. Nie z powodu Euro 2012, jak zrobili to niektórzy moi koledzy, ale dlatego, że jest mi potrzebny. Na Euro 2012 postawię namiot, tak aby zgodnie z zarządzeniami UEFA odprawy piłkarzy i działaczy odbywały się oddzielnie. To wystarczy. Odprawa musi być sprawna, ale perskich dywanów nie będę wykładał.

Jak pan postrzega Euro, jako kłopot, czy szansę?

Zawsze jako szansę. Myślę, że taka impreza pobudza koniunkturę, pojawią się nowi ludzie, którzy zobaczą Kraków, zauważą region i będą chcieli wrócić. A przy tym zostawią pieniądze.

W Krakowie nie będzie meczów, ale będą u nas mieszkały trzy ważne drużyny, które zapewne awansują do kolejnych rund rozgrywek. Wyczarterowały one samoloty i wykupiły miejsce na lotnisku, na którym będą parkowały ich samoloty.

Sądzę, że przyjadą za nimi również kibice, pewnie także rodziny, a Kraków ma przecież co pokazać, kiedy nie będzie już mistrzostw.

Na jaki wynik, jeśli chodzi o liczbę pasażerów, liczy pan w tym roku?

Założyliśmy w budżecie 3,3 miliona. To pozwoli nam spokojnie inwestować i zwiększać pojemność lotniska. Chyba jednak ten wynik będzie bliższy 3,5 miliona. Planujemy w tym roku kolejne nowe połączenia, a w przyszłym także transatlantyckie, liczba 3,5 miliona pasażerów jest więc całkowicie realna.

Jakie inwestycje są związane z tak szybkim wzrostem?

Nasz program inwestycyjny jest wart w tej chwili około miliarda złotych. Jest logistycznie trudny, bo prowadzimy go na niewielkim terenie i nie planujemy wyłączenia lotniska z ruchu.

Od 1 lipca ruszamy z budową hotelu z sieci Hilton Garden-Inn, a pod koniec roku z terminalem, drogami kołowymi wokół lotniska oraz z remontem dróg kołowania. Finansowanie inwestycji będziemy mieli z czterech źródeł — środki własne, pieniądze unijne, obligacje i pieniądze udziałowca kapitałowego, jeśli zaakceptują to właściciele. Wstępną akceptację mamy.

Czy myślał pan o prywatyzacji lotniska?

Naturalnie. Ale nam potrzebna jest zmiana sposobu myślenia w Polsce, że prywatyzacja nie jest rozkradaniem majątku, ale kolejnym etapem rozwoju, bo wszystkie inne bodźce się wyczerpały.

Danuta Walewska: Prognozowano, że ten rok będzie wyjątkowo trudny dla lotnictwa, ale wyraźnie widać, że ruch pasażerów rośnie, także w Polsce. Czy i w Krakowie odnotowuje pan to zjawisko?

Jan Pamuła: W ubiegłym roku obsłużyliśmy ponad trzy miliony pasażerów, jako jedyny port po warszawskim lotnisku Chopina. W pierwszym kwartale tego roku przekroczyliśmy zeszłoroczne wyniki średnio o 14 procent. Warszawa miała w tym czasie 5,5 proc., a Katowice 7 proc. wzrostu, czyli nasz wynik zdecydowanie niezły. Większy wzrost mają tylko małe porty, na przykład Łódź.

Pozostało 87% artykułu
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek