Danuta Walewska: Prognozowano, że ten rok będzie wyjątkowo trudny dla lotnictwa, ale wyraźnie widać, że ruch pasażerów rośnie, także w Polsce. Czy i w Krakowie odnotowuje pan to zjawisko?
Jan Pamuła: W ubiegłym roku obsłużyliśmy ponad trzy miliony pasażerów, jako jedyny port po warszawskim lotnisku Chopina. W pierwszym kwartale tego roku przekroczyliśmy zeszłoroczne wyniki średnio o 14 procent. Warszawa miała w tym czasie 5,5 proc., a Katowice 7 proc. wzrostu, czyli nasz wynik zdecydowanie niezły. Większy wzrost mają tylko małe porty, na przykład Łódź.
Czy ten wzrost wynika z nowych połączeń, czy też i samoloty są pełniejsze?
W tym roku otworzyliśmy 20 nowych połączeń, w tym głównie na wschód. Dotychczas z portów regionalnych nie można było bezpośrednio polecieć do Moskwy, Wilna, Lwowa czy Kijowa. I Kijów, i Moskwa są przy tym doskonałymi punktami przesiadkowymi na połączenia do Azji.
Na zachód z Krakowa latamy do wszystkich najważniejszych hubów. Ze znanych i ważnych stolic nie mamy jedynie bezpośredniego połączenia z Lizboną.