Projekt ustawy w tej sprawie Dmitrij Miedwiediew podpisał jeszcze we wrześniu. Chciał najwyraźniej przypodobać się Cerkwi, która wymyśliła „dress code" dla wiernych już wcześniej. Położyła wprawdzie nacisk na kobiety, a protojerej Wsiewołod Czaplin ds. cerkiewnych kontaktów ze społeczeństwem ubolewał, że „kobieta przecież nie może przychodzić do biura ubrana i wymalowana jak prostytutka".
Jak w miejscach publicznych będą musieli ubierać się Rosjanie? Przede wszystkim czysto i schludnie. Zakazane będą naszywki i napisy na ubraniach, nawołujące do ekstremizmu czy siejące niezgodę.
Kobiety nie będą mogły pokazywać się z ostrym makijażem. Ustawa określa nawet długość spódnic i szortów - pierwsze nie mogą być krótsze niż 40 cm, drugie nie krótsze niż 35 cm. Zakazane będą głębokie dekolty i spodnie z obniżoną talią, odsłaniające brzuch. Zasady dotyczą nawet butów. Szlaban nałożono na klapki, baletki i sandałki, odsłaniające jednocześnie stopę i palce.
Dziennikarze piszą, że niektóre przepisy są kuriozalne. Choćby te dotyczące dekoltów. Będą mogły je odsłaniać kobiety... z małym biustem. Powszechną wesołość w środowisku dziennikarskim wzbudził zakaz dotyczący braku bielizny.
„Ciekawe, kto będzie zaglądał w spodnie mężczyzn i podnosił kiecki kobiet" pisały portale. Śmiechu nie wzbudzają jednak przewidziane kary: łamanie przepisów będzie kosztowało od 50 do 100 dolarów przy pierwszym i drugim zatrzymaniu, podczas kolejnego trzeba będzie zapłacić już aż 400 dolarów. Rosyjska policja już przechodzi szkolenia, jak zachowywać się podczas kontroli „stylu" Rosjan. Kobiety będą badane przez specjalny oddział policyjny.