Liczby nie kłamią. Przynajmniej w wypadku popularności „Ojca Mateusza" i tego, jak przekłada się ona na zainteresowanie Sandomierzem. Kręcony na podstawie włoskiego formatu serial o sympatycznym proboszczu detektywie, nadawany w TVP1 w czwartkowe wieczory i powtarzany w niedzielne popołudnia, ma ponaddziesięciomilionową widownię. Gdy inne wieloodcinkowe produkcje tracą widownię, zainteresowanie losami księdza tropiącego przestępców utrzymuje się na imponującym poziomie.
„Nowoczesny kapłan" – mówi o nim odtwórca głównej roli Artur Żmijewski. Sukces serialu tak tłumaczy: – Świetnie rozumiemy się w ekipie, a przy tym ta opowieść snuta jest delikatnie, trochę bajkowo, bez nachalnego moralizatorstwa, którego widz nigdy nie lubi. Ja sam zresztą też.
Serialową postać Żmijewski gra z dyskretnym poczuciem humoru i dystansem. Szczególnie ten ostatni element jest jego zdaniem ważny. To antidotum na nudę – u widzów i u aktora.
Sądząc po wynikach oglądalności, ocena to jak najbardziej trafna. Przeliczalna na konkretne zyski. Nie tylko w TVP.
Trzeci filar: turystyka
W 2008 r., czyli w czasie, gdy zaczęto nadawać pierwszą serię „Ojca Mateusza", atrakcję Sandomierza – liczące prawie pół kilometra podziemne korytarze – odwiedziło 80 tys. gości. W roku 2011 – po wyemitowaniu ponad 80 odcinków, w których niezwykły ksiądz schwytał kilkudziesięciu złoczyńców – turystów jest niemal dwa razy tyle. Do końca listopada do lochów zeszło 134 tys. zwiedzających. Oczywiście obejrzeli też przepiękną starówkę czy zbudowaną w XIV w. Bramę Opatowską.