We wrześniu 2017 roku francuski turysta Christian Kalb zauważył, że jakość usług na jego ulubionej wyspie na Malediwach, Rihiveli, znacznie się pogorszyła. Okazało się, że pracownicy hotelu od dawna nie dostają pensji. Firma zarządzająca wyspą, Castaways Maldives, miała kłopoty finansowe. Kalb obawiał się, że będzie chciała rozwinąć tam turystykę masową, dlatego zaproponował innym miłośnikom wyspy, żeby w nią zainwestować. Założyli spółkę Save the Dream (Uratuj Marzenia), której prezesem został Kalb. Akcje wykupiło 46 Francuzów i czterech Szwajcarów, którzy wyłożyli po 21 - 42 tysiące euro. W ten sposób zebrali 1,64 miliona euro. W maju tego roku spółka dostała licencję na zarządzanie wyspą do 2042 roku.
Miejsce ma być prowadzone z szacunkiem dla przyrody. Nowi zarządzający nie zamierzają na przykład budować bungalowów na wodzie, ponieważ zależy im na oszczędzaniu energii. Z tego samego powodu w domkach nie będzie klimatyzacji. W przyszłości obiekt ma być zasilany energią słoneczną. Na wyspę klienci dotrą tylko łodzią motorową, samoloty nie będą miały pozwolenia na lądowanie. Turyści będą mogli korzystać z motorowych i niemotorowych sportów wodnych, ale z oferty tych pierwszych wyłączone zostaną skutery.
Prowadzeniem obiektu zajmie się między innymi Omar Abodib, dyrektor hotelu z Normandii. Za marketing i sprzedaż odpowiadać ma pięcioosobowy zespół, na czele którego stoi doświadczony pracownik linii lotniczych. Za wyjątkiem prezesa, Jean-Marc Bonneta, który jest co prawda biznesmenem, ale do tej pory nie był związany z turystyką, nikt z pozostałych zarządzających nie pobiera pensji. Na rzecz hotelu pracować mają w swoim czasie wolnym.
Na razie pobyt w Rihiveli The Dream można zarezerwować przez Kuoni i TUI w Szwajcarii.