To drugi, po litewskiej Air Lithuanica, przewoźnik, który znika z nadbałtyckiego rynku. Podobny los groził łotweskiemu Air Baltic, którego w ostatniej chwili uratował niemiecko-cypryjski inwestor. Rząd w Tallinie w ciągu 2 lat dofinansował Estonian Air 90 milionami euro. Teraz linia musi zwrócić podatnikom te pieniądze razem z odsetkami. Pierwsze spotkanie z wierzycielami zostało zaplanowane na 15 stycznia. Po uziemieniu w listopadzie, linia poinformowała, że nie ma pieniędzy na zwrot za bilety wykupione na rejsy, które nie mają szansy się odbyć. Wtedy władze odłożyły 6,2 mln euro na ten cel. Zarządzający masą upadłości mają czas do 3 lutego 2016 na wypłacenie wszystkich odszkodowań. Po Estonianie jednak nie pozostała pustka. Tego samego dnia, kiedy upadł, władze stworzyły nową państwową linię Nordic Aviation Group.
Bez zysku
Estonian Air od dawna miał kłopoty. Przez ostatnie miesiące wykonywał kilka własnych rejsów dziennie, latał głównie na zlecenie innych przewoźników, m.in na trasie Wiedeń - Warszawa dla Austrian Airlines. Ponieważ była to linia państwowa, rząd estoński wsparł ją finansowo sumą 125 mln euro. Z tej kwoty wypłacono 90 milionów.
Komisja Europejska postanowiła się przyjrzeć tym wypłatom. Pierwszy raz w 2013 roku. W tym samym czasie, kiedy analizowała dokumenty restrukturyzacyjne złożone przez polski LOT. Potem, w 2014 roku, KE wszczęła formalne postępowanie wyjaśniające w sprawie pomocy dla Estoniana. Ostatecznie Bruksela uznała, że w wypadku estońskiego przewoźnika została naruszona zasada uczciwej konkurencji, ponieważ ta linia otrzymała już wcześniej dofinansowanie — w latach 2009 - 2013 10 mln euro.
Unijna komisarz ds. konkurencji Margrethe Vestager mówiła wtedy, że linie muszą ze sobą konkurować biznesem, a nie dzięki państwowym dotacjom, Estończycy zaś nie przeprowadzili restrukturyzacji i jedynie korzystali z państwowego dofinansowania.
Estonian powstał w grudniu 19991 roku i miał za zadanie pomóc w mobilności mieszkańców krajów bałtyckich. Nigdy nie była to duża linia. W najlepszym 2007 roku przewiozła pół miliona pasażerów i zatrudniała 200 ludzi. Od roku 2005 przewoźnik ani razu nie odnotował zysku.