Jak napisała wp.pl, dwa zaplanowane na wtorkowe popołudnie loty z Zakintos do Gdańska i do Katowic, a także jeden z Warszawy na Zakintos "nie doszły jeszcze do skutku". Oznacza to, że około 400 osób w Grecji i około 200 w Warszawie oczekuje w hotelach lub na lotniskach.
Samolot z Gdańska miał polecieć na Zakintos wczoraj o godzinie 15:30. Wirtualna Polska rozmawiała z jedną z pasażerek czekających na powrót z Zakintos. "Powiedziano nam, że samolot nie wystartował z powodu awarii i dlatego nasz lot został odwołany. O 11 opuściliśmy hotel i czekamy na dalsze informacje" - usłyszał dziennikarz.
Jak mówi nam rzecznik Small Planet Tomasz Ostojski, przyczyną opóźnień była zła pogoda na wyspie. Samolot, który leciał z Polski na Zakintos musiał lądować w Atenach. Kiedy chciał po jakimś czasie dolecieć na Zakintos, okazało się, że jest już za późno, bo lotnisko na wyspie jest dość wcześnie (godzina 22 czasu lokalnego) zamykane ze względu na ochronę żółwi, które na plaży składają jaja.
Small Planet zdecydował więc, że pasażerowie, którzy mieli lecieć na wakacje z Polski, zostają jeszcze w kraju, a ci, którzy mieli wrócić z urlopu, zostaną dłużej na wyspie. Ostatecznie dzisiaj Small zabrał turystów z Gdańska, a później poleciał po tych z Katowic. Ponieważ większe maszyny skierowano do innych operacji, przewoźnikowi zostały tylko mniejsze samoloty. Brakowało miejsc, dlatego musiał wynająć dodatkową maszynę. Udało się to zrobić w rumuńskiej linii lotniczej Carpat Air. Fokker 100 zabierze dzisiaj ostatnich klientów z Zakintos - zapewnia Ostojski.