Ruch pasażerski na warszawskim lotnisku im. Chopina wzrósł w lipcu o 13 procent (rok do roku), do 1,38 mln ludzi. Od początku 2016 roku wzrost sięga 9 procent. To jeden z najlepszych wyników w Europie.
Tyle że tak dynamiczny rozwój stwarza problemy, bo port może się zatkać. Według prognoz w 2030 roku w Polsce odprawionych będzie około 60 mln pasażerów, dwukrotnie więcej niż w 2015 roku (30,15 mln). Z tego przynajmniej, tak jak dziś, ponad jedna trzecia na lotnisku im. Chopina (11,2 mln w 2015 roku). Tym samym osiągnie ono granicę możliwości, która jest przewidziana na 25 mln pasażerów. Port nie może się już bardziej rozrastać, bo leży w granicach miasta - nie ma gdzie dobudować nowych pasów startowych. Nie za bardzo można też rozbudować terminal, który już jest mocno wydłużony.
Nad przyszłością Chopina zastanawia się międzyresortowy zespół powołany przez Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa. Wraca przy tym pomysł budowy między Warszawą a Łodzią Centralnego Portu Lotniczego. Minister Andrzej Adamczyk jest już trzecim szefem resortu, który próbuje określić przyszłość lotnisk i ewentualnej budowy CPL. W 2005 roku robił to Jerzy Polaczek, a w 2010 roku Cezary Grabarczyk.
– Jeśli mamy podjąć decyzję, czy budujemy nowy port, trzeba zrobić to już teraz. Taka inwestycja trwa przynajmniej dziesięć lat – zwraca uwagę ekspert lotniczy Sebastian Gościniarek. Jego zdaniem przede wszystkim musi jednak powstać strategia dla branży lotniczej i zostać wyznaczone w niej miejsce dwóch portów – Chopina i Modlina. A także np. Łodzi czy Radomia, a nawet Bydgoszczy.
– Powstanie CPL w promieniu około 80 km od Warszawy może oznaczać nawet zamknięcie tych portów – wyjaśnia Adrian Furgalski, wiceprezes specjalizującej się w transporcie firmy konsultacyjnej ZDG TOR.