Ogień szaleje głównie na terenie jednego z największych parków narodowych USA - Yosemite, leżącego około 300 kilometrów na wschód od miasta.
Gubernator Kalifornii Jerry Brown zdecydował o wprowadzeniu w San Francisco stanu wyjątkowego. Na razie nie ma informacji, czy w mieście brakuje energii. Mieszkańcom zagrażają też przerwy w dostawie wody, gdyż 85 procent zapasów pochodzi ze zbiornika Hetch Hetchy leżącego w pobliżu Yosemite.
Ogień wdziera się coraz głębiej na teren parku narodowego, będącego jedną z największych atrakcji turystycznych Stanów Zjednoczonych. Płomienie strawiły już tysiące hektarów lasów.
Akcję strażakom utrudnia pogoda - wysoka temperatura i brak opadów. Zagrożonych jest także prawie pięć tysięcy domów leżących na skraju parku. Część mieszkańców została już ewakuowana.
Tylko w zeszłym roku park Yosemite, zamieszkiwany przez setki gatunków dzikich zwierząt, w tym niedźwiedzie, kojoty i pumy, odwiedziło około czterech milionów turystów.