Spędzili tam całą noc, bo w górach wiał huraganowy wiatr i wstrzymano pracę wyciągów. Kiedy narciarze wjeżdżali na stok, świeciło słońce, była ładna pogoda. W ciągu niespełna trzech godzin siła wiatru we wschodnich Pirenejach wzrosła do 150 km na godzinę.

Ze względu na bezpieczeństwo, późnym popołudniem zatrzymano wyciągi. Ponad 800 osób nie zdążyło nimi zjechać, żeby wrócić do schronisk i hoteli.

Wszyscy skryli się w usytuowanej na wysokości 1500 m kawiarni i tam spędzili noc. Dopiero rano, kiedy ustał wiatr, rozpoczęto akcję ratunkową. Ponieważ wciąż nie można uruchomić wyciągów, narciarze byli zwożeni ze stoków pługami śnieżnymi.

Nie ma rannych ani poszkodowanych. „Przez kilkanaście godzin byliśmy odcięci od świata, ale w życiu zdarzają się rzeczy o wiele gorsze" - napisał w sieci jeden z narciarzy.