Zwalniają wszyscy, duzi i mali

Europa stara się ratować swój transport lotniczy. Pracę straciło już ponad 17 tys. osób, a to nie koniec. Jeśli linia jest państwowa, to państwo powinno jej pomóc - mówi szef IATA, Tony Tyler

Publikacja: 17.12.2012 08:16

Zwalniają wszyscy, duzi i mali

Foto: AFP

Właściciel Polskich Linii Lotniczych LOT – Ministerstwo Skarbu Państwa – zaakceptował nowy drastyczny program naprawy przewoźnika, obiecał pomoc publiczną i wyrzuciło prezesa. Czy sądzi pan, że więcej linii europejskich będzie miało takie kłopoty w najbliższym czasie?

Prezes stracił pracę, bo linia w Europie ma złe wyniki finansowe? Nie mogę w to uwierzyć. Rzeczywiście europejski transport lotniczy przeżywa chyba najgłębszy kryzys w swojej historii. Linie tną koszty i zwalniają pracowników. W tym roku – nie wliczając w to jeszcze LOT – w Europie straci pracę 17 tys. zatrudnionych w tej branży. Zwalnia  hiszpańska Iberia – 4,5 tys. osób, Air France – drugie tyle, słoweńska Adria, SAS, który mało brakowało, aby zbankrutował  – to kolejne tysiące. Zwalniają wszyscy – i mali, i duzi. Oprócz spowolnienia gospodarczego na świecie Europa ma dodatkowo trudne warunki działania – wysokie podatki, drogie lotniska, wszystkie koszty związane z regulacjami transportu lotniczego także są wysokie. Sama tylko ochrona praw pasażerów kosztuje rocznie linie działające na rynku europejskim 4–5 mld euro. Do tego dochodzi ostra konkurencja ze strony przewoźników niskokosztowych, jak Ryanair, EasyJet czy Norwegian, który staje się coraz ważniejszym graczem na rynku.

W takim razie w Europie nie ma ucieczki od cięć?

Jeśli koszty są wyższe niż przychody, to każdy biznes lub właściciel musi dokładać pieniędzy albo firma musi ogłosić upadłość. Jeśli przetrwa i dostanie publiczne wsparcie, to i tak nie ma innego wyjścia, jak zmiana struktury kosztów. Niestety, najszybciej robi się to poprzez redukcję zatrudnienia. I to nie jest problem Europy czy konkretnie LOT – to problem, jaki ma dzisiaj większość linii na świecie. W Europie pracownicy nie są tak wydajni, jak jest to np. na Bliskim Wschodzie czy w Stanach Zjednoczonych bądź w Azji, zaś warunki udzielania pomocy publicznej są wyjątkowo ostre. Dzisiaj pod wpływem kryzysu te zasady stały się nieco łagodniejsze, ale nadal o państwowe pieniądze jest trudno. Oczywiście rządy  chętnie wyzbywają się biznesu lotniczego, tak aby kłopoty finansowe były kłopotami innego właściciela, nie państwa.

Polska opinia publiczna zwróciła się przeciwko LOT. Mówi się tak: kupiliście za publiczne pieniądze dreamlinera, a teraz wyciągacie rękę po miliard złotych. Czy dla linii lotniczej w dzisiejszych warunkach zwrócenie się o pomoc publiczną to wstyd?

Zacznijmy od tego, że  pierwszy dreamliner dopiero zaczyna latać. To fantastyczna maszyna, ale naiwnością jest oczekiwać, że natychmiast zmieni sytuację LOT, ale z pewnością w przyszłości będzie źródłem zysku. Taką maszynę eksploatuje się przynajmniej przez 20 lat i z korzystnych efektów linia będzie czerpać zyski w przyszłości. Nie znam członków zarządu LOT, ale wiem, że Marcin Piróg przyjechał na konferencję IATA w Warszawie na skuterze, a nie limuzyną. Więc z marnotrawieniem publicznych pieniędzy chyba nie wszystko się zgadza.

A jeśli chodzi o publiczne pieniądze, to jeśli państwo nie było w stanie sprywatyzować linii, która potrzebuje pieniędzy, to państwo właśnie powinno znaleźć sposób na dofinansowanie. Tak robią rządy w krajach, gdzie linie należą do państwa. Linia prywatna jest w lepszej sytuacji, bo zgłasza się do swoich akcjonariuszy. Ale żadne pieniądze nie pomogą, jeśli nie dojdzie do naprawy biznesu. A to polega na maksymalizacji przychodów i redukowaniu kosztów.

Właśnie kończy się ten proces w amerykańskim transporcie lotniczym – mieliśmy tam bankructwa, korzystanie z ochrony przed wierzycielami, cięto zarobki, znikały miejsca pracy. Teraz przyszedł czas na Europę. I wierzyciele, przede wszystkim banki, muszą się liczyć również ze stratami, bo będą zmuszone do odpisania części zadłużenia. Wszyscy muszą stracić, aby mogła powstać linia z szansami na rozwój, która znów zacznie zatrudniać.

Taka restrukturyzacja już się udała w Europie – Austrian Airlines w ciągu roku wyszedł z kłopotów. Czy pana zdaniem jest to przykład do naśladowania przez LOT?

Tam sytuacja była prosta – biznes Austriana został przeniesiony do niskokosztowych linii Tyrolean. Wiem, że w przypadku LOT jakiś czas temu była rozważana taka opcja. To skuteczne wyjście, bo natychmiast obniża strukturę kosztów. Dodatkowo Austrian skorzystał z pomocy państwa – 500 mln euro. I stąd są efekty.  Pomoc państwa rzeczywiście jest skuteczna, jeśli zostanie wykorzystana we właściwy sposób. Te pieniądze w żadnym wypadku nie mogą zostać wydane na pokrycie strat operacyjnych!

Turkish Airlines wycofał się z kupna udziałów w LOT, bo nie mógł mieć większości w zarządzie. Teraz German Efromovich musiał zdobyć potwierdzenie polskiego obywatelstwa i polski paszport, aby móc kupić portugalski TAP. Czy możliwości wsparcia transportu lotniczego w Europie nie są utrudnione przez unijne prawo?

Zgoda, te przepisy są nieżyciowe i przestarzałe. Transport lotniczy na świecie jest chroniony. I Unia Europejska nie jest mistrzem protekcjonizmu, na przykład inwestor spoza USA nie może w amerykańskiej linii kupić więcej niż jedna czwarta udziałów. Tak samo jest w Europie. Nie staram się bronić protekcjonizmu. Cały system jest bezsensowny, ale tak jest i nic nie można poradzić. Najważniejsze jest pozyskanie inwestora, który pomoże zwiększyć przewozy, wesprze restrukturyzację, w której pomogą wszyscy partnerzy linii – np. lotniska.

CV

Tony Tyler jest Brytyjczykiem. Urodził się w Egipcie, wychował na Malcie. Dyplom z prawa zdobył na Oxfordzie. W 1977 roku wyjechał do Hongkongu, gdzie pracował w firmie transportowo-handlowej Swire Group, a później w liniach Cathay Pacific, których prezesem został w 1996 roku. Szefem IATA jest od 2011. Ma 55 lat.

Właściciel Polskich Linii Lotniczych LOT – Ministerstwo Skarbu Państwa – zaakceptował nowy drastyczny program naprawy przewoźnika, obiecał pomoc publiczną i wyrzuciło prezesa. Czy sądzi pan, że więcej linii europejskich będzie miało takie kłopoty w najbliższym czasie?

Prezes stracił pracę, bo linia w Europie ma złe wyniki finansowe? Nie mogę w to uwierzyć. Rzeczywiście europejski transport lotniczy przeżywa chyba najgłębszy kryzys w swojej historii. Linie tną koszty i zwalniają pracowników. W tym roku – nie wliczając w to jeszcze LOT – w Europie straci pracę 17 tys. zatrudnionych w tej branży. Zwalnia  hiszpańska Iberia – 4,5 tys. osób, Air France – drugie tyle, słoweńska Adria, SAS, który mało brakowało, aby zbankrutował  – to kolejne tysiące. Zwalniają wszyscy – i mali, i duzi. Oprócz spowolnienia gospodarczego na świecie Europa ma dodatkowo trudne warunki działania – wysokie podatki, drogie lotniska, wszystkie koszty związane z regulacjami transportu lotniczego także są wysokie. Sama tylko ochrona praw pasażerów kosztuje rocznie linie działające na rynku europejskim 4–5 mld euro. Do tego dochodzi ostra konkurencja ze strony przewoźników niskokosztowych, jak Ryanair, EasyJet czy Norwegian, który staje się coraz ważniejszym graczem na rynku.

Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek