Kosztowna promocja miast i regionów

Lokalne władze lekką ręką wydają miliony na promocję, nie zastanawiając się, czy przyniesie to efekt - zauważa Najwyższa Izba Kontroli

Publikacja: 24.07.2012 09:28

Kosztowna promocja miast i regionów

Foto: Fotorzepa, MS Magdalena Starowieyska

Miasta, gminy i województwa prześcigają się w pomysłach na promocję swoich regionów. Problem w tym, że pieniądze z samorządowej kasy przeznaczane są na inicjatywy, które trudno uznać za udane.

Słynne stały się „Uchofony", czyli wielkie interaktywne rzeźby uszy, z których wydobywały się ludowe dźwięki mające... rozsławiać Małopolskę. Z kolei „Glinoludy", czyli happeningi mimów z Bolesławca wysmarowanych gliną, stały się atrakcją kulturalną, ale czy kojarzcą się komukolwiek z Dolnym Śląskiem? Inny przykład – wójt Skarbimierza Andrzej Pulit kazał wybić monetę ze... swoim wizerunkiem. Teoretycznie na 20-lecie gminy, a rzecz jasna, tylko przypadkiem przed wyborami parlamentarnymi, w których kandydował z list PSL.

Takie inicjatywy regionów nie dość, że słono kosztują, to, jak zauważa w ostatnim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, publiczne środki są wydawane bez sprawdzania, czy przynoszą promocyjny efekt.

Z wyliczeń NIK, która wzięła pod lupę 39 samorządów, wynika, że najwięcej na promocję w 2011 r. wydało Mazowsze – 10 mln zł, najmniej woj. podkarpackie – 1,2 mln zł. Spośród kontrolowanych miast-powiatów najhojniejszy był Płock – 11 mln zł. W kategorii gmin miejsko-wiejskich – Grodzisk Mazowiecki – 1,1 mln zł.

Wydatki badanych przez NIK miast i gmin rosną w zastraszającym tempie. W 2010 roku wyniosły 55 mln zł, czyli aż o 80 proc. więcej niż cztery lata temu. W zeszłym roku tylko lekko przystopowano – do około 50 mln zł.

20 mln zł - co najmniej tyle wydają co roku na promocję: Łódź, Warszawa, Wrocław i Poznań

Co gorsza, lokalni włodarze wydają krocie na promocję, podczas gdy ciągle rośnie zadłużenie samorządów i wielu z nich brakuje pieniędzy na bieżące potrzeby. Aż 135 gmin i miast przekroczyło już ustawowy pułap zadłużenia, czyli 60 proc. dochodów. Pieniędzy nie starcza m.in. na inwestycje, czy na dodatki dla nauczycieli. W Sejmie trwa walka o niższe janosikowe oraz o rekompensatę utraconych w ostatnich latach wpływów z PIT i CIT (8 mld zł).

Czy drogie kampanie promujące miasta spełniły swoje zadanie? Ich władze twierdzą, że tak. Skarbimierz ma nawet konkretne wyliczenia: inwestycja w monety z wójtem to 6,5 tys. zł, a z ich sprzedaży uzyskano 10 tys. zł. Przy tej okazji gmina była wielokrotnie w mediach, więc wójt wylicza, że za taki czas antenowy musiałby zapłacić co najmniej 50 tys. zł.

– Sporo inicjatyw samorządowych pozostawia wiele do życzenia. Jeśli taka kampania przyciągnęła do małej gminy inwestora, to nawet w kryzysie taki wydatek jest uzasadniony. Gorzej, gdy to tylko promocja osoby burmistrza czy prezydenta – ocenia Robert Gwiazdowski ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

Miasta, gminy i województwa prześcigają się w pomysłach na promocję swoich regionów. Problem w tym, że pieniądze z samorządowej kasy przeznaczane są na inicjatywy, które trudno uznać za udane.

Słynne stały się „Uchofony", czyli wielkie interaktywne rzeźby uszy, z których wydobywały się ludowe dźwięki mające... rozsławiać Małopolskę. Z kolei „Glinoludy", czyli happeningi mimów z Bolesławca wysmarowanych gliną, stały się atrakcją kulturalną, ale czy kojarzcą się komukolwiek z Dolnym Śląskiem? Inny przykład – wójt Skarbimierza Andrzej Pulit kazał wybić monetę ze... swoim wizerunkiem. Teoretycznie na 20-lecie gminy, a rzecz jasna, tylko przypadkiem przed wyborami parlamentarnymi, w których kandydował z list PSL.

Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: W Grecji Mitsis nie do pobicia
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017 pomaga w pracy agenta
Turystyka
Kompas Wakacyjny 2017: „Strelicje" pokonały „Ślicznotkę"
Turystyka
Turcy mają nowy pomysł na all inclusive
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Turystyka
Włoskie sklepiki bez mafijnych pamiątek