Pół Izraela z niepokojem nasłuchiwało w czwartek późnym wieczorem wieści o boeingu 737, który ze 182 osobami na pokładzie wystartował z lotniska Ben Guriona do Kijowa.
Jak podawały izraelskie media, podczas startu pękła opona, o czym piloci nie wiedzieli. Załogę samolotu poinformowali pracownicy lotniska, którzy znaleźli na pasie startowym resztki opony.
Samolot parę godzin krążył po okolicy, a nadmiar paliwa zrzucał do Morza Śródziemnego. W tym czasie na lotnisku trwały przygotowania do awaryjnego lądowania, przybyły wozy straży pożarnej i karetki Czerwonej Gwiazdy Dawida. - Byliśmy przygotowani na każdy scenariusz – mówił cytowany przez portal The Times of Israel rzecznik organizacji.
Samolot należy do tanich linii UP, ale lot organizował państwowy przewoźnik izraelski El Al.
Pasażerowie, jak jeden z nich powiedział po wylądowaniu telewizji izraelskiej, godzinę po starcie zorientowali się, że coś jest nie tak, bo nadal byli nad Izraelem. Lądowanie odbyło się spokojnie, a pasażerowie, jak w polskich samolotach, bili brawo kapitanowi. Część pasażerów trafiła jednak w ręce sanitariuszy i lekarzy, bo byli w szoku.