Nowy środek transportu, już teraz bardzo popularny w Chinach, zaczyna podbój Europy. Według danych „Electric Bikes Worldwide Report", w 2013 roku sprzedano w Chinach 32 mln elektrycznych rowerów, co czyni tamtejszy rynek największym na świecie.
Europa wypada znacznie skromniej. Według niemieckiego dziennika „Die Zeit" w 2013 roku sprzedano na Starym Kontynencie „jedynie" 1,2 mln elektrycznych rowerów. Widać jednak, że zapotrzebowanie rośnie. Jeszcze w 2007 roku sprzedaż nie przekraczała bowiem nawet 200 tysięcy sztuk. - Europejską czołówkę rynków zbytu stanowią Holandia, Dania i północne Niemcy — zauważa w specjalistycznym magazynie „Bike Europe" szef produktu Lars van der Wansem.
Podział rynku nie jest jednak równomierny, bo wysokie ceny odstraszają mieszkańców południa Europy i sprzedaż nowego typu rowerów tam jest znikoma. Z drugiej strony w samych tylko Niemczech sprzedano w 2013 roku 400 tys. tych urządzeń. Francja, z liczbą 56 tys. sprzedanych rowerów, znajduje się pośrodku tego zestawienia. Na popularność rowerów elektrycznych nad Sekwaną wpłynęły z pewnością rządowe dopłaty, które sięgają nawet 30 procent ceny. Departament Ain dopłaca do zakupu roweru 500 euro, władze Paryża zwracają zaś 25 procent kosztów (do 400 euro). Podobne programy istnieją w Marsylii, Lyonie, Bordeaux i Nicei.
W związku z rosnącą popularnością rowerów elektrycznych producenci konkurują między sobą w oferowaniu coraz lżejszych i bardziej sprawnych modeli. Chińscy producenci co prawda i w tym przypadku korzystają ze swoich doświadczeń w eksporcie do Europy, ale mają za europejskich konkurentów wyspecjalizowane firmy oraz gigantów w rodzaju Boscha czy BMW.
Dyrektor działu produkcji silników elektrycznych do rowerów eBike Systems w Boschu Claus Fleischer ma duże ambicje. — Nie staramy się uplasować w niszy, ale na rynku o dużej dynamice — oświadczył dziennikowi „Die Zeit" podczas wizyty w fabryce w Miszkolcu na Węgrzech.