Perpetuum mobile. Niestety, myślenie w kategoriach perpetuum mobile dominuje przy większości nowych inwestycji lotniskowych w Polsce. Zbudujmy port lotniczy, a przewoźnicy i pasażerowie sami się znajdą.

Mamy przypadek najgłośniejszy, czyli wspomniany Modlin. Nie wiadomo, czy w tym roku odleci z tego portu jakikolwiek rejsowy samolot. Ale mamy również przykłady nieco mniej popularne, jak choćby lotnisko w Lublinie. Miało być 300 tysięcy pasażerów rocznie, w pierwszym roku działalności w najlepszym razie będzie 200 tysięcy. Miejscowi samorządowcy już muszą dosypywać pieniędzy, żeby biznes mógł funkcjonować. Kiedy inwestycja za ponad 400 milionów złotych zacznie zarabiać, nie wiadomo. A swoje lotniskowe ambicje mają kolejne lokalne władze: Gdynia, Radom czy chociażby warmińsko-mazurskie, które chcą przywrócić do życia słynny skądinąd port w Szymanach.

Mam jednak wrażenie, że samorządowcy decydujący o wydawaniu olbrzymich, czasami publicznych pieniędzy, na budowę lotnisk, sami nie wiedzą, w co się pakują. Być może nęcą ich unijne dotacje, które można uzyskać przy tej okazji. Ale rzeczywistość okazuje się niezwykle twarda. W Polsce tylko sześć największych lotnisk jest rentownych. Dla krajowego transportu lotniczego potężnym rywalem są – mimo wszystkich wad – samochody i kolej. Przy tym część miast z lotniskowymi ambicjami jest najzwyczajniej zbyt mała, żeby wygenerować poważniejszy ruch. A przewoźnicy? Ci po prostu liczą. I nie pchają się do otwierania połączeń nie z powodu niechęci do naszego kraju i do naszych pięknych miast, lecz dlatego, że im się to nie opłaca. Dopiero oni boleśnie weryfikują marzenia lokalnych włodarzy, którzy muszą dopłacać miliony do nierentownego interesu, tak jak niekiedy muszą dopłacać do nieprzemyślanych, olbrzymich acz piekielnie drogich w utrzymaniu aquaparków czy hal sportowych.

Problem z lotniskami dostrzegła sama Unia, która znacznie mniej chętnie będzie wspierać lotniskowe inwestycje. Zniechęciły ją do tego przykłady przede wszystkim z południa Europy, gdzie nowiutkie porty potrafią być zamykane z braku chętnych do latania. Oby tak czarne scenariusze nie powtórzyły się u nas.